piątek, 15 marca 2013

Rozdział 11

No to jest następny...trochę nudny i w ogóle nie wiem czy do końca wyszedł tak jak chciałam. Pisałam to przy tym:
 Aerosmith - Another last goodbye... Idealnie oddaje nastrój, który chciałam tutaj zawrzeć. To miłego czytania i bardzo proszę o komentarze <3

Mary:
Szłam ulicami z torebką w ręce i ramoneską ciągniętą po ziemi. Było mi teraz wszystko jedno. Jedyne czego chciałam to pobyć sama...jest jedna rzecz, której chciałabym bardziej...pewien seksowny brunet, który ma mnie gdzieś. Zabawił się i porzucił. Słońce delikatnie wynurzało się zza wysokich budynków, dających przyjemny cień w upalne dni. Mijałam tłumy ludzi, ale nawet gdyby to byli moi znajomi, to przeszłabym obok bez jakiejkolwiek reakcji. Byłam zupełnie nieobecna. Jakieś dziecko nadepnęło na moją kurtkę, więc mimo woli odwróciłam się i powoli spojrzałam w jego stronę. Słodki chłopczyk o buzi aniołka, patrzył na mnie z przerażeniem.
- Przepraszam panią - wydukał, jakby miał się za chwilę rozpłakać.
- Nic się nie stało. Zmykaj - uśmiechnęłam się lekko, ale wyszedł z tego tylko jakiś dziwny grymas. Chłopiec pobiegł przed siebie, a ja zarzuciłam ramoneskę na ramiona, żeby znowu nikt mi jej nie przydepnął. Wyglądałam pewnie jak wielka sierota. Rozmazany makijaż, poplątane włosy i smród wczorajszej wódki...no ideał po prostu. Staruszki, przechodząc obok, komentowały mój wygląd, ale nie docierały do mnie ich słowa.

Szłam jak zahipnotyzowana, bez celu przemierzając ruchliwe ulice. Po raz pierwszy chyba naprawdę kogoś pokochałam. To nie była dla mnie kolejna przygoda, albo chwilowy romans, który po tygodniu się skończy. Rachel jest dla mnie kimś wyjątkowym, ale ja dla niego tylko kolejną dziwką. Co ja takiego zrobiłam, że mnie to spotyka? Stanęłam na krawężniku, wpatrywałam się w niego i pomyślałam o zakończeniu tego wszystkiego. Wystarczy zrobić dwa kroki i całe cierpienie zniknie. Będę wolna i już nigdy nikt mnie nie zrani. Jestem żałosna i może Rachel miał rację, że jestem jak te panienki czekające na szybki numerek. Zrobiłam krok do przodu i stanęłam na ulicy. Byłam jak w jakimś amoku, gorzej niż po dragach. Wiatr rozwiewał moje włosy. Usłyszałam nagle klakson samochodu tuż obok siebie i szybko przebiegłam na drugą stronę, do jakiegoś parku. Zapaliłam papierosa i szłam alejką, otoczoną drzewami zza których przebijały się promienie słońca. Były one niczym kurtyna, która specjalnie nie pozwala jasnym, ciepłym smugom światła, dostać się do mnie. Normalnie to bym się rozglądała i zachwycała widokami, ale teraz szłam prosto przed siebie i miałam w dupie krajobraz.

Usiadłam na jakiejś ławce i zgasiłam szluga. Torbę rzuciłam na miejsce obok mnie. Część rzeczy z niej wyleciała i mówiąc ciche "kurwa" pod nosem, zabrałam się za chowanie zawartości. Nic mi się nie chce...życie jest do dupy i właśnie się o tym po raz kolejny przekonałam. Myślałam, że jestem twarda, ale to było dla mnie za wiele. Nie ma nic gorszego niż nieszczęśliwa miłość. Zawsze trafiam na zwykłych palantów i debili. Mój były też nie był lepszy. Traktował mnie jak szmatę i zdradzał z całym burdelem. Byłam tylko od ciepłych obiadków i dawania pieniędzy. Kiedy już udało mi się od niego uwolnić i zapomnieć, znalazła się szansa na prawdziwe uczucie, o którym marzę. To jednak okazało się tylko fatamorganą i rozpłynęło jak bańka mydlana. Nawet nie zauważyłam kiedy słońce zostało zakryte przez ciemne chmury. Usłyszałam jakiś chichot i obróciłam głowę w stronę odgłosów. Zobaczyłam szczęśliwą, zakochaną w sobie parę, całującą się na środku alejki. Oderwali się od siebie i przeszli obok mnie, obejmując się. Mała, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Dlaczego ja nie mogę być szczęśliwa? Obiecałam sobie, że nie będę płakać, ale to jest silniejsze ode mnie. Gdzie się nie obrócę widzę same zakochane pary, które nie mogą się od siebie oderwać. Na przeciwko mnie usiadło starsze małżeństwo. Myślałam, że miłość do grobowej deski nie istnieje. Jak widać istnieje...Teraz już potok łez wylewał się z moich oczu. Przechodzący ludzie dziwnie na mnie patrzyli, ale nic nie mogłam na to poradzić. To tak strasznie bolało. Nie dość, że zostałam uznana za dziwkę, to jeszcze przez faceta, którego kocham... Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie i tyle cierpienia?
- Mamo, co się stało tej pani? - zapytał jakiś chłopiec swoją rodzicielkę, szarpiąc jej rękę.
- Nie wiem kochanie, chodź - przyspieszyła i wyminęła mnie, oglądając się na mnie.

Co się ze mną stało? Zupełnie się załamałam. Myślałam, że nic mnie nie doprowadzi do takiego stanu, jednak się przeliczyłam. Dostałam cios poniżej pasa. Nagle ni stąd ni zowąd, lunęło jak z cebra. Momentalnie cały krajobraz został zamazany przez ścianę deszczu. Ludzie w popłochu, biegali żeby się gdzieś schować, a ja nadal siedziałam na swoim miejscu. Nawet pogoda dostosowała się do mojego nastroju i łzy mieszały się z kroplami deszczu. Cała przemoknięta, rozmazana wyglądałam pewnie jak rasowa ćpunka...do tego na głodzie, bo cała się trzęsłam z zimna. Do czego potrafi doprowadzić złamane serce. Właśnie...dragi. Mogłabym szybko skończyć z wszystkim raz na zawsze. Na pewno jest tu gdzieś w pobliżu jakiś diler, który chętnie sprzeda mi moje wybawienie. Jest tylko jeden problem...nie mam przy sobie ani grosza. Nawet zabić się nie mogę...KURWA!!!! Mam dość takiej egzystencji.
- Idź do domu, co? Przeziębisz się i będzie problem - podeszła do mnie jakaś kobieta około 40. Jedyna z całego tłumu ludzi, która odważyła się zagadać.
- Mam gdzieś chorobę. Gorzej i tak już nie będzie - łamał mi się głos. Dotknęła mojego ramienia i zniknęła mówiąc tylko "zawsze po burzy, wychodzi słońce". Spojrzałam w stronę w którą poszła i widziałam tylko jej zarys. Ciekawe czy w mojej sytuacji też tak będzie. Muszę się wziąć w garść. Nie wiem jeszcze jak, ale nie mogę znowu dać satysfakcji facetowi. Wstałam, wzięłam torbę i cała mokra, ruszyłam wolnym krokiem w kierunku domu. Deszcz nadal nie przestawał padać, więc o zapaleniu papierosa nie było mowy. Droga powrotna nie zajęła mi dużo czasu. Miasto jakby wymarło i czułam się zupełnie sama w wielkim świecie. Wydawało się, że nikogo innego nie ma, tylko ja błąkam się bez celu, jakby za karę. W końcu przekroczyłam próg ciepłego i suchego domu. Cała byłam w błocie, bo jakiś idiota wjechał samochodem w kałużę. Zdjęłam brudne buty i kurtkę i usłyszałam jakieś głosy dochodzące z salonu. Mam nadzieję, że to nie on...
- Mary? Boże, co Ci się stało? - Lexy podeszła do mnie. Mierzyła mnie wzrokiem pełnym litości i strachu. Zignorowałam jej pytanie i nic nie mówiąc, zniknęłam na górze. Zrzuciłam mokre ubrania i padłam na łóżko, zakrywając się cała kołdrą. Mogłam przez chwilę poczuć się niewidzialna. Najchętniej tak bym została na zawsze. Cisza, spokój i mokra od łez poduszka...tak, znowu ryczę z głową wbitą w łóżko. Niech to się wreszcie skończy! Zmęczona ciągłym płaczem, nie wiem kiedy zasnęłam. W końcu poczułam się błogo i spokojnie...pierwszy raz dzisiaj.

20 komentarzy:

  1. Ty chyba wiesz co ja o tym sądze ;_;
    Z-A-J-E-B-I-S-T-E!!
    Kocham to opowiadanie. Mimo, że wątek jest podobny do innych to zaciekawia. Tak jak tu było dużo Mary, tak w kolejnym liczę na więcej Lexy :DD
    Czekam na nowy!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie więcej Lexy ;) dziękuje za komentarz <3

      Usuń
  2. Łączę się w bólu i rozpaczy z Mary... :c co za dupek z tego Rachela...
    A piosenka faktycznie pasuje idealnie... No tak to już jest w życiu, że jak coś nam nie wychodzi to później wszędzie widzimy osoby, którym udało się to, czego my pragniemy... Tak jak było w przypadku tych zakochanych par mnożących się przed oczami Mary...
    Biedna dziewczyna, a Bolan spieprzył sprawę !
    No ale "zawsze po burzy wychodzi słońce" :) oby i dla niej wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa, ale się smutno zrobiło...

    No i co mogę ci powiedzieć? Włączyłam piosenkę z linku wyżej i ... mimo wszystko pozostałam twarda i się nie poryczałam. Ale to nie doda ci otuchy, nie? Więc przejdę do rozdziału.
    Teraz muszę ci powiedzieć, że przeżywam coś w rodzaju deja vu, bo moja kumpela swego czasu miała bardzo podobny problem. Mam na myśli "nieszczęśliwą miłość", a ja jak głupia ciągle jej pierdoliłam, że wiesz, przez faceta nie warto, będą inni itd. I teraz mogłabym to samo powiedzieć Mary - tak, jestem pierdolonym pocieszycielem, psychologiem i chuj wie czym jeszcze. ;___;
    A tak w sumie, to Mary mogłaby się pięknie odwdzięczyć Bolanowi - mogłaby przespać się z kimś innym, najlepiej z kimś z zespołu, ale ... cóż, jak widzę wpadła w niezłego doła, żeby nie depresję i nie specjalnie ma chęci do życia.

    Ale kurwa mówi się trudno i żyje się dalej! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;) no dziewczyna się trochę załamała, ale nie zawsze zostaje się nazwanym "dziwką". Spokojnie jakoś sobie poradzi

      Usuń
  4. Świetnie piszesz! Jeszcze nie przeczytałam wszystkich rozdziałów, bo trafiłam tu niedawno, ale bardzo mi się podoba i na pewno szybko to nadrobię. Nie chcę spamować, ale jeśli masz ochotę, to zapraszam na mój www.im-in-a-trance.blogspot.com dopiero zaczynam pisać, to mój pierwszy blog więc nie licz na genialne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Ci się podobało i dziękuje za komentarz :) postaram się w wolnej chwili zajrzeć :D

      Usuń
  5. Super rozdział bardzo mi się podoba.
    Tak na prawdę nic się nie wydarzyło a jednak coś jest w nim takiego wzruszającego i przyciągającego że musiałam przeczytać parę razy.
    Piszesz tak świetnie że nie wiem co mam napisać. Biedna Mary. Szczerze mam nadzieje że to nie tak się skończy. Może Rachel podje ją wykorzystał bo boi się zaistniałego uczucia? Mam nadzieje ze tak bedzie aczkolwiek ja z reguły się mylę ;(
    Tylko niech ona nie zrobi czegoś głupiego.
    Doskonale sobie wyobraziłam taką Mary idącą chodnikiem nieogarniętą i ciągnącą po ziemi ramoneską.
    Tak dobrze to opisałaś że poczułam się jakbym to ja była na jej miejscu
    Czekam z niecierpliwością na następne :*
    ~xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się że Ci się podoba i właśnie tak chcialam to opisać żeby latwo można sobie wyobrazić :) nie chce nic zdradzać ale Mary się jakoś pozbiera a co z Bolanem to nie powiem

      Usuń
  6. No i chyba dostałam kompleksów... To jest świetne. A to tego podkład idealnych Aerosmith. Bajka.
    Uwielbiam, jak główna bohaterka uznawana jest za szmatę, ona cierpi i chce się zabić. Zboczenie zawodowe? Najprawdopodobniej. Chciałabym umieć tak pisać, bo to jest genialne! Rachel to kretyn, ale go kocham. Bo ciężko tego nie robić.

    (Ja już nie wiem co robić. Za chwilę zanudzę was tą pieprzoną mgłą smutku. RocketQueen nie potrafi pisać o rzeczach pozytywnych, radosnych... Ja umiem się użalać. I nic po za tym. Może jeszcze umiem gotować.)

    Keep on rockin'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana uczę się od najlepszych czyli id Ciebie bo jesteś mistrzynia w pisaniu takich klimatów :) także nie miej żadnych kompleksów że jestem lepsza bo nie jestem ale cieszę się że Ci sie mimo wszystko podobało :) no Bolana nie da się nie kochać :D wcale nas nie zanudzasz swoim “klimatem“ :)

      Usuń
    2. Ojejku, bardzo dziękuję! Nie wiem czy jestem mistrzynią, ale potrafię siedzieć w smutku przez 3/4 rozdziałów. Och, znowu nie gadaj, że nie jesteś lepsza. Pieprzenie. Każdy jest świetny na swój sposób ;) Bolan, Bolan, Bolan. Aghrr <3
      keep on rockin'

      Usuń
    3. Hehe nie ma to jak miłe słowa od czytelnika :D dziękuję i gratuluję rozdziału ;) a Bolan jeszcze nie raz się pojawi, więc będziesz mogła się zachwycać ;)

      Usuń
  7. http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
    Nowy! I bardzo proszę o komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie rób tego więcej! Mam doła! U mnie nowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego mam nie robić i czemu? :D przepraszam za dola ale nie może być non stop słodko jak sama najlepiej wiesz ;)

      Usuń
  9. U dwa nowe..bo ten który wstawiłam kilka dni temu chyba nie czytałaś..ale to ja nie poinformowałam wiec..whatever.
    no, zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. nowy prolog na going to california, zapraszam <3

    http://xgoing-to-californiax.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
    Nowy! I błaaaaaaaaaaaaaaagam o komentarz! :)
    keep on rockin'

    OdpowiedzUsuń
  12. ;________; uroczy i wzruszający rozdział ;c Szkoda mi tej...kurde, ciągle zapominam imion... [wraca wyżej...patrzy na komentarze] Mary! Rachel to dupek pierdolony i mam nadzieję, że jeszcze coś mu się odmieni. A może Mary znajdzie sobie fajniejszego faceta? *_* np....takiego seksownego gitarzystę jakim jest Slash? Rozdział smutny i w takim nastroju idę nadrabiać dalej ♥

    OdpowiedzUsuń