Wracałem właśnie od Lexy z wielkim zacieszem na ustach. Ja to miałem jednak genialny pomysł z tym, żeby była naszą stylistką. Przyda nam się ktoś taki skoro mamy wyglądać profesjonalnie, a ona zrobi to przynajmniej za pół darmo. Oczywiście oddamy jej trochę z tego co zarobimy na sprzedaży biletów i przy okazji pomożemy jej finansowo. Kurwa, najchętniej bym ją zatrudnił z taką pensją, żeby nie musiała pracować jako ta tancerka, ale na razie to sam nie mam za co wyżyć. Z prawie wypalonym już papierosem przemierzałem ulice skocznym krokiem. Nie zastanawiałem się jak zareaguje reszta na moją decyzję, ale co mnie to obchodzi. I tak zawsze postawię na swoim, więc nie ma sensu żeby się sprzeciwiali. Dotarłem pod HellHouse kopiąc jakąś puszkę leżącą mi na drodze. Kiedy wszedłem do środka na kanapie był tylko Steven i Izzy.
- Ej skurwiele!!!!! Ruszcie swoje szanowne tyłki tutaj, bo mam sprawę ! - wydarłem się na cały głos, na co obecni w "salonie" spojrzeli na mnie wyczekująco i ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. Po chwili doczłapała się reszta składu.
- Nie drzyj mordy, kurwa głuchy nie jestem - powiedział Slash, siadając na kanapie z Danielsem w dłoni. Duff nic nie mówił i chyba nie do końca był obecny. Ciałem tak, ale myślami był chyba gdzieś daleko poza granicami Kalifornii.
- No więc słuchajcie. Jako, że mamy jutro koncert, to pomyślałem, że przydałaby nam się jakaś stylistka czy coś - Stradlin spojrzał na mnie z politowaniem. Wiem, że to nie w jego stylu no ale do cholery, trzeba jakoś wyglądać.
- Taaaa, super pomysł, tylko wiesz...nie mamy kasy!!!! - zauważył sprytnie Steven. Powoli zaczynałem się wkurzać, bo nie lubię jak mi ktoś przerywa, a taki pieprzony Popcorn zawsze musi otworzyć tą swoją gębę.
- Poczekajcie do kurwy nędzy!!! Myślicie, że nie wiem że jesteśmy spłukani? Ale jest osoba która zrobi to bezinteresownie, a mianowicie Lexy - wreszcie skończyłem i czekałem na ich reakcję. Duff nagle oprzytomniał, nerwowo odwracając głowę w moją stronę.
- Że kurwa kto? No chyba Cię Rudy do reszty pojebało !!! Nie mam zamiaru nawet jej oglądać rozumiesz
? Odwołaj to i to już!! - wydarł się na mnie, czego nie lubię. Reszta tylko się patrzyła, a Izzy mruknął do siebie "no to żeś Axl wymyślił, nie ma co". Nie będę się przejmował tym, że Blondas ma problemy z laską. Bo to pierwszy raz...Dla mnie liczy się zespół, a osobiste sprawy w tym wypadku schodzą na drugi plan.
- Nie drzyj się na mnie McKagan!!! Tak postanowiłem i tak będzie i mam w dupie to, że Tobie coś nie pasuje. Ja się was nie pytam o zgodę tylko grzecznie informuję, więc nie wyskakuj na mnie z pyskiem. - basista przeszedł blisko mnie, patrząc wzrokiem którym mógłby zabić i ominął mnie zahaczając o moje ramię. Wysyczał jakieś "mam was wszystkich w dupie", po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
- Wy też macie jakieś pierdolone uwagi? - podniosłem głos. Wkurwił mnie i tyle z dobrego dnia...Pokiwali tylko przecząco głowami - No i dobrze...
- Stary, mogłeś jednak przemyśleć tą sytuację. Wiesz, jak sytuacja miedzy nią a Duffem teraz wygląda, oni się pozabijają... - zabrał głos, milczący jak dotąd, Slash.
- Pójdzie na dziwki i zapomni o całej aferze, wielkie mi halo. Może będzie trochę niezręcznie, ale tu chodzi o naszą karierę. Także koniec tematu - poszedłem do kuchni, zostawiając towarzystwo same.
- Na pewno wiesz co robisz? Jak Lexy na to zareagowała? - po chwili dołączył do mnie Isbell, opierając się o framugę drzwi. Spojrzałem na niego. Wiedziałem, że w nim mam zawsze oparcie. W końcu to mój najlepszy kumpel.
- Sam kurwa nie wiem, ale... to jest nasza szansa. A co do Lexy, to na początku miała wątpliwości, ale bardzo chętnie nam pomoże. Ty też uważasz, że mój pomysł to kicha? - zapytałem, nieco spokojniejszy. Popatrzył na mnie, nic nie mówiąc.
- Myślę, że McKagan ochłonie i nie zrobi nic głupiego. A jakby co, to jesteśmy my w razie gdyby chciał się mścić - klepnął mnie w ramię, pokrzepiająco się uśmiechając. Mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy. Sam powoli zaczynałem wątpić w ten plan, po reakcji blondyna.
Dzień koncertu
Obudziło mnie walenie w drzwi. No cholera, przecież można kulturalnie pukać, a nie od razu chcieć je wyważyć. Spojrzałam szybko na zegarek na stoliku nocnym, który wskazywał 17:00!!! Nie spodziewałam się, że już jest tak późno, ale wczoraj pracowałam praktycznie do rana, a kiedyś muszę się wyspać. Nie jestem przecież cyborgiem. Jako, że ktoś uparcie się dobijał i od samego rana mnie wkurwił, to szybko podążyłam w stronę hałasu. Otworzyłam te cholerne drzwi, a moim oczom ukazał się Slash w...cylindrze??? WTF?
- Cześć piękna, cieszę się, że raczyłaś mi otworzyć - wymruczał seksownym głosem, przepychając się do wejścia i całując mnie na przywitanie w policzek.
- A Ty kurwa musiałeś tak walić w te jebane drzwi? Pali się czy co? - byłam poirytowana, a mój gość rządził się jak u siebie, ale to już normalka.
- Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi - puścił mi oczko, mierząc od góry do dołu. Założyłam ręce na klatkę piersiową i z podniesiona brwią, patrzyłam na niego - Seksownie wyglądasz, nie wiedziałem że jeszcze spałaś - wyszczerzył się do mnie. Jak miał ten cylinder to już w ogóle nie było widać jego twarzy. Tylko usta i kupę kłaków.
- Ja pracuję, jak na godziwego człowieka przystało - popatrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. - A tak właściwie to co Cię do mnie sprowadza? Chcesz coś do picia? - zapytałam, wchodząc do kuchni. W zasadzie to powinnam się najpierw przebrać, ale potrzebowałam mocnej kawy.
- Nie dzięki. Nie pamiętasz? Dzisiaj mamy koncert, a Ty jesteś naszą stylistką więc przyszedłem po Ciebie. - zupełnie zapomniałam i o mało kubek nie wypadł mi z ręki. Jakoś nie bardzo spieszyło mi się spotkać z Duffem, ale czego się nie robi dla przyjaciół. - Wszystko ok? - usłyszałam za sobą i poczułam usta na swojej szyi. Odeszłam od chłopaka na niewielką odległość.
- Tak wszystko ok, tylko wypadło mi z głowy. Duff wie? - zapytałam, czekając aż woda się zagotuje. Gitarzysta pokiwał tylko głową, ale już po jego minie mogła wyczytać, że nie był zadowolony.
- Mała, mamy niewiele czasu, więc śmigaj się ubrać, a ja Ci zrobię tą kawę - popatrzyłam na niego zdziwiona, stojąc cały czas w miejscu. Pstryknął palcami, żebym się ocknęła i już po chwili zniknęłam w swoim pokoju. Po 15 minutach byłam gotowa. Czułam cudowny zapach gorącej, mocnej kawy, więc zeszłam na dół. Czekał na mnie kubek na stole i Slash stojący przy oknie i palący papierosa. Wyglądał naprawdę seksownie, a ten cylinder dodawał mu charakteru.
- Skąd wytrzasnąłeś to cacko? - pokazałam na jego głowę - Pasuje Ci.
- Ukradłem w sklepie, jak szedłem do Ciebie. Spodobał mi się, to go wziąłem - skończył i wypuścił dym z ust. Pokiwałam tylko głową, nic nie mówiąc tylko sącząc napój. Nie odzywaliśmy się, ale widziałam jak Saul cały czas się na mnie patrzył.
- Co? Coś nie tak? - zapytałam w końcu,bo nie wiedziałam dlaczego tak się gapi. Wyrzucił wypaloną fajkę przez okno i podszedł do mnie. Popatrzył mi głęboko w oczy, po czym zbliżył twarz do mojej.
- Wyglądasz...niesamowicie. Mam na Ciebie ochotę tu i teraz... - wyszeptał, łapiąc mnie za włosy i mocno wpijając w moje usta. Automatycznie wplotłam palce w jego loczki, zrzucając cylinder. Oddawałam zachłannie pocałunki, bo facet całuje po prostu bosko, nie można się oprzeć. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie niechętnie.
- Slash...nie mogę...
- Daj spokój, przecież z Duffem to już skończone, więc nie musisz się hamować - chciał mnie jeszcze raz pocałować, ale ja wstałam z miejsca. Może i on ma rację, ale z drugiej strony skąd może mieć pewność? Chce być do końca fair co do basisty.
- Nie wiesz jak bardzo wolał bym teraz robić co innego, ale musimy się zbierać, więc ruszaj ten śliczny tyłeczek - mówiąc to klepnął mnie w pośladek. Odwróciłam się i ujrzałam język wyciągnięty w moja stronę. Ubrałam kurtkę, buty, wzięłam torbę i byłam gotowa. Slash zabrał cylinder, założył na głowę i już byliśmy w drodze do ich lokum. Postanowili, że tak będzie wygodniej, gdy wszystko przygotujemy u nich w domu. Przez cały czas czułam na sobie ręce Mulata, ale jakoś mi to bardzo nie przeszkadzało. W końcu jest cholernie przystojnym facetem, więc chyba żadnej by to nie przeszkadzało. Gadaliśmy o tym co się ostatnio wydarzyło, mojej pracy i tak jakoś nam czas zleciał. Staliśmy już przed powszechnie znanym HellHousem. Slash otworzył drzwi, przepuszczając mnie pierwszą...jaki dżentelmen. Pierwsze co zobaczyłam to jakaś prawie rozebrana panienka, siedząca okrakiem na Duffie. Nie trudno było się domyślić, że naszego związku już nie ma. Zabolało mnie to co zobaczyłam, więc Axl, który właśnie się pojawił puścił mi oczko, a Hudson usiadł obok całującej się pary tak, że "niechcący" zrzucił laskę z Blondyna. Mina tej dziwki i samego basisty była bezcenna, co trochę poprawiło mi humor. Wzrok mojego byłego chłopaka przeniósł się na mnie, po czym objął dziewczynę i ostentacyjnie, cały czas na mnie patrząc zabrał ją do sypialni. Chciał mi ewidentnie zrobić na złość i nie powiem, żeby to jego zachowanie było mi obojętne. Mimo wszystko nadal coś do niego czułam i miałam nadzieję, że jednak będzie dobrze. Widocznie będzie dobrze, ale bez niego....muszę tak myśleć. Z zamyślenia wyrwał mnie Steven, wyłaniający się z kuchni.
- Cześć !!! Co ze mną zrobisz? Wyprostujesz włosy czy może nałożysz tonę tapety? - podszedł do mnie z ogromnym uśmiechem, teatralnie bawiąc się swoimi włosami. Zaśmiałam się tylko, bo przy tym perkusiście nie można inaczej. Był cały podekscytowany.
- Spokojnie Steven. Masz śliczne kręcone włosy i niech tak zostanie. Jesteś uroczy, naturalny - pogłaskałam go po policzku na co chłopak doskoczył do reszty, krzycząc że jest uroczy. Skąd on bierze tą pogodę ducha? Przywitałam się z Izzym, który siedział na kanapie, ale chyba myślami był gdzie indziej. Ten to ma zawsze zlew na wszystko...czasami też bym tak chciała. Usiadłam obok Axla i po chwili trzymałam w dłoni butelkę piwa, którą przyniósł mi Slash i przy okazji usiadł obok mnie. Ewidentnie teraz czuje dla siebie szansę i nie chce jej zmarnować. Tyle się o mnie starał, a teraz kiedy jestem wolna ma pole do popisu. Jak na razie mam dość związków, co nie znaczy, że nie chcę się dobrze bawić. Seks bez zobowiązań to całkiem miła perspektywa... Cały czas dochodziły nas dźwięki rozkoszy z sypialni. No...była to dość krępująca i niezręczna sytuacja dla mnie.
- To co? Zaczynamy? - zapytałam się chłopaków na co energicznie pokiwali głowami. Nie spodziewałam się po nich takiego entuzjazmu. Skierowałam się do łazienki, po najpotrzebniejsze rzeczy, a część miałam już ze sobą. Nie było to zbyt duże pomieszczenie, więc postanowiłam że będę wszystko robić w salonie. Rozstawiłam wszystko na stole, po czym poprosiłam do siebie Axla na pierwszy ogień.
- Masz jakąś konkretną wizję? - zapytałam, bo osoba taka jak on, zapewne ma na siebie pomysł.
- Zdaję się na Ciebie - spojrzał na mnie. Po chwili jego rude włosy były mocno natapirowane, a oczy podkreślone jasno fioletowym cieniem, który idealnie pasował do koloru oczu. Z nim miałam najwięcej pracy, na dodatek cały czas mi mówił, żebym uważała i nie zniszczyła mu włosów i jęczał, że go ciągnę itd. Przewrażliwiony na swoim punkcie jak cholera. Z resztą poszło gładko...Izzy'emu wyprostowałam tylko włosy, a Stevenka lekko podpudrowałam. Ze Slashem nie trzeba było nic robić, bo z tym cylindrem wyglądał idealnie. Kiedy skończyłam, a wokalista zachwycał się swoim wyglądem, z sypialni wyszedł Duff z nową "koleżanką". Ostentacyjnie ją pocałował mówiąc "że jeszcze nigdy nie było mu tak dobrze", cały czas patrzył w moją stronę. Powiedział to tak, żebym usłyszała. Puściłam to mimo uszu.
- Jeśli już skończyłeś to teraz Twoja kolej - zwróciłam się do niego, odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Basista podszedł do mnie niebezpiecznie blisko, a że był w samych spodniach to moje serce zaczęło szybciej bić. Nadal byłam podatna na jego wdzięki.
- Chyba kpisz. Mam wyglądać jak te pajace? Sam sobie poradzę, nie jesteś mi do niczego potrzebna - podkreślił słowo "niczego", po czym wyrwał mi grzebień z dłoni.
- McKagan, nie wkurwiaj mnie i spierdalaj stąd! - podszedł do nas Axl, mocno poirytowany. - Wszystko dobrze? - zapytał, gładząc mnie po plecach.
- Tak. Nie będę się przejmować kimś takim jak on - Rose mnie przytulił szepcząc "zuch dziewczyna". Pozbierałam wszystkie sprzęty i z zamiarem odłożenia je na swoje miejsce, kierowałam się do łazienki. Zastałam w niej Duffa, stojącego przed lustrem z ładnie natapirowanymi włosami. Właśnie próbował namalować sobie kreski wokół oczu.
- Daj to, bo prędzej sobie oko wydłubiesz - postanowiłam wyciągnąć rękę w jego stronę, bo widziałam jak się męczył. Spojrzał na mnie w lustrze.
- Poradzę sobie, do jasne cholery. Nie rozumiesz, że jesteś dla mnie nikim? Wyjdź stąd bo zasłaniasz światło - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, nawet na mnie nie patrząc. Wychodząc usłyszałam tylko "kurwa", po czym wnioskowałam, że kredka znalazła się w oku. Uśmiechnęłam się tryumfalnie po czym zeszłam do reszty.
- Blondas gotowy? Bo nie mamy już czasu. McKagan złaź tu i to już !!!! - wydarł się Rudy, a po chwili pojawił się basista, o mało nie spadając ze schodów. No nawet sobie poradził z tą stylizacją, nie powiem. - No to teraz możemy iść.
- Zostawię u was torbę dobra? Bo nie chce mi się wracać do domu - zapytałam i momentalnie dostałam potakującą odpowiedź. Chłopcy byli trochę poddenerwowani, ale chyba bardziej podekscytowani i podnieceni tą sytuacją. Energia roznosiła ich od samego wyjścia z garażu. Szłam obok Slasha, który poczęstował mnie fajką. On jako jedyny był stonowany i wycofany, reszta biegała po całej szerokości chodnika, no oprócz Izzy'ego, ale kto by się u niego spodziewał jakiś wybuchów radości.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Zagracie genialny koncert i od razu dostaniecie kontrakt, mówię Ci - puściłam oczko do mulata, po czym zostałam przez niego objęta ramieniem. Zauważyłam uśmiech na jego twarzy, od razu wyglądał lepiej. Steven oczywiście był już pod wpływem, więc ciężko było za nim nadążyć, a przy okazji mieliśmy sporo śmiechu. Duff szedł daleko przede mną, cały czas oglądając się za jakimiś panienkami. Niech sobie robi co chce, mnie to już nie obchodzi....kogo ja chcę oszukać. Nadal jednak trochę mnie to boli, ale już nie tak bardzo jak na początku. Chyba się z tym oswoiłam.
W klubie spotkaliśmy Mary z całym zespołem Skid Row. Koncert był po prostu niesamowity. Chłopcy dali z siebie wszystko i pokazali się z najlepszej strony. W tłumie wyłapałam tego faceta z wytwórni, więc jednak nie oparł się mojemu urokowi i przyszedł. Energia jaka zapanowała podczas wykonywania piosenek przez Gunsów, była nie do opisania. Trzeba tam być, żeby to samemu poczuć bo inaczej się nie da. Uwielbiam ich razem i każdego z osobna, są idealnie zgrani. Nie mogłyby być inne osoby w zespole, bo właśnie w takim składzie są tak genialni, rozumieją się bez słów. Wykonali kilka swoich piosenek oraz covery Aerosmith. Publiczność szalała, a raczej damska jej część. W sumie się nie dziwię, bo wyglądali jak bogowie Rock & Rolla. Po zejściu ze sceny widziałam jak zmierza w ich kierunku ten producent z czego bardzo się ucieszyłam. Postanowiłam, że pójdę po nowy alkohol, więc zapytałam się co kto chce i ruszyłam do baru, lekko chwiejnym krokiem. Stanęłam przed ladą, mówiąc barmanowi zamówienie. Oparłam się tyłem o bar, rozglądając po sali.
- Ooo kogo ja tu widzę. Cześć nasza nowa koleżanko - usłyszałam obok siebie i gwałtownie się odwróciłam. Przede mną stała ta dwójka, którą spotkałam ostatnio na ulicy.
- No witam. Przyszliście na koncert? - zapytałam jednego z nich, podczas kiedy drugi składał zamówienie.
- Mhm....i przy okazji się zabawić. Tylko nie wiedzieliśmy, że spotkamy tutaj Ciebie - zmierzył mnie wygłodniałym wzrokiem. Miałam na sobie koszulkę Stonesów opadającą na jedno ramie i krótkie szorty, ledwo zakrywające tyłek. Odchrząknęłam, bo lekko się zawiesił. Dostałam swoje drinki i już zmierzałam do stolika, kiedy postanowiłam, że zapoznam ich z resztą.
- A może przyłączycie się do mnie i moich znajomych? - popatrzyli na siebie po czym oczywiście się zgodzili i biorąc swoje butelki, poszli za mną.
- Przyprowadziłam nam dwóch przystojniaków do towarzystwa. To jest Nuno i.... - jak to ja, zapomniałam imienia tego drugiego.
- Gary - szybko przyszedł mi z pomocą, za co podziękowałam. Przywitali się z całą gromadą ludzi przy stoliku. Po chwili dołączyli do nas Gunsi i jakaś chyba kolejna koleżanka Duffa. Długo będzie robił mi na złość?
- Gość z wytwórni zaprosił nas na spotkanie!!!! Lexy, kocham Cię ! - wyściskał mnie Axl, a cała reszta przybiła sobie piątki, po czym nowi towarzysze z lekkim zaskoczeniem na twarzach, przywitali się z zespołem. Humor od razu nam się polepszył, więc wznieśliśmy toast za koncert i kontrakt, po czym odnalazłam Stradlina. Potrzebowałam jego towaru, ale okazało się że nic mu nie zostało, więc odesłał mnie do Stevena. Ten jednak też nic nie miał bo sam wziął wszystko co miał.
- Tego szukasz skarbie? - odwróciłam się do Slasha, machającego mi małym woreczkiem. Przytaknęłam, ale nie dostałam tego tak łatwo. - Weź sobie - powiedział, wysypując sobie trochę na język. Cwaniak z niego, wie że tego potrzebuje a przy okazji ugra coś dla siebie. Duff już dawno zmył się z tą tlenioną blondyną, chyba nie chciał świętować w moim towarzystwie....i dobrze. Podeszłam do Kudłacza. Miał wyczekującą i zarazem pewną siebie minę....podobało mi się to. Odgarnęłam jego loki, po czym wpiłam się w jego usta, zlizując biały proszek z jego języka. To było niesamowite doznanie...Oderwałam się od niego, po czym usiadłam obok Gary'ego, jak gdyby nigdy nic.
- Może dla nas zatańczysz? W końcu jesteś w tym dobra - pojawił się znikąd Duff, z szyderczym wyrazem twarzy. Popatrzyłam na niego wrogo.
- Dla takich dupków jak Ty nie tańczę ! - odpyskowałam, mając go głęboko. Widziałam, że lekko go tym zgasiłam i już sobie darował, zaczepiając kelnerki.
- No to kochani za moją wolność !!!! Od teraz jestem singielką!!! - popatrzyłam wymownie na basistę. Dla mnie zabawa właśnie teraz się zaczęła. Narkotyk powoli uwalniał swoje właściwości, co pozwoliło mi o wszystkim zapomnieć i świetnie się bawić. Wznieśliśmy toast, widziałam jak Mary na mnie patrzy z...troską?
Rachel:
Świetnie się bawiliśmy, kiedy nagle Lexy przyprowadziła jakiś dwóch kolesi. Nawet przypadli mi do gustu, też okazali się muzykami. Jednak kiedy zauważyłem jak jeden z nich, patrzy się na moją Mary, to krew się we mnie zagotowała. Cały czas ją zagadywał, delikatnie niby przypadkiem, dotykając w nogę. Jej się to ewidentnie podobało, bo cały czas się uśmiechała. W zasadzie to chyba zapomniała, że tu jestem.
- No i tak się właśnie poznaliśmy. To naprawdę super dziewczyna, ale jej przyjaciółka jest zdecydowanie ładniejsza - usłyszałem tani tekst tego...Nuno, czy jak mu tam. Mocniej objąłem blondynkę w pasie, przyciągając do siebie. Mina mu trochę zrzedła, na co się tryumfalnie uśmiechnąłem.
- To wypijmy za nasze spotkanie - powiedziała Mary, stukając się z nim szklanką. No kurwa, co to ma niby być? Ja też tu jestem!!!! Cały czas patrzyła na niego maślanym wzrokiem. Lexy poszła tańczyć z tym drugim, a towarzystwo jakoś się rozproszyło.
- Co tam stary? Super impreza co? - zagadał mnie Sebastian, ale ja tylko zmroziłem go wzrokiem. - O co Ci chodzi?
- O to, że jakiś pierdolony laluś, zabiera mi dziewczynę - powiedziałem tak, żeby tylko on usłyszał. Mary chyba coś jednak usłyszała, bo odwróciła się patrząc na mnie, jednak nic nie mówiąc wróciła do rozmowy z nowym kolegą.
- Wyluzuj Rachel. Tylko rozmawiają, a Ty masz jakieś pieprzone paranoje. Napij się to Ci dobrze zrobi, a ja idę się odlać - klepnął mnie w ramię, po czym zniknął, zaczepiając jakieś dziewczyny po drodze. Cały Baz...
- Zatańczysz? - usłyszałem i momentalnie odwróciłem głowę w stronę Mary Jane. Po chwili już jej nie miałem obok siebie tylko patrzyłem jak stoi w ramionach tego gitarzysty. Wziąłem butelkę Jacka i prawie całą od razu opróżniłem. Miałem ochotę do niego podejść i strzelić mu w pysk. Nie widzi, że ona ma faceta? Kiedy wrócili, mocno wpiłem się w usta dziewczyny, patrząc w oczy Nuno. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenie, ewidentnie dobrze się bawił.
- Mmmm...co to było? - zapytała blondynka, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Popatrzyłem jej w oczy, odgarniając włosy.
- Nic, po prostu Cię kocham i wyglądasz tak seksownie, że mam na Ciebie ogromną ochotę - wyszeptałem jej do ucha, zmysłowym głosem. Poczułem dreszcze na jej ciele...czyli jednak jest moja.
- Haha, jesteś pijany - pogłaskała mnie po policzku, na co gwałtownie zaprzeczyłem.
- Może kiedyś mi coś zagrasz? Bardzo chętnie posłucham i bliżej Cię poznam - zwróciła się do bruneta. Ten z uśmiechem jej odpowiedział twierdząco, dotykając jej policzka, zjeżdżając dłonią wzdłuż ramienia. Strzepnąłem jego rękę.
- Nie pozwalaj sobie, kurwa. Nie widzisz, że ona jest już zajęta?! - podniosłem głos, bo wkurwił mnie do granic możliwości.
- Uspokój się Rachel!! My tylko rozmawiamy - popatrzyła na mnie z wyrzutem. Taaa kurwa, rozmawiamy...
- To ja pójdę po coś do picia. Zamówić wam coś? - Mary coś tam wzięła, a ja go po prostu olałem.
- Co Ty do cholery wyprawiasz? To już nie mogę porozmawiać z nowym znajomym? - wydarła się na mnie.
- Rozmowa, a ewidentne podrywanie Cię to chyba co innego - wypaliłem z grubej rury, odgarniając włosy z twarzy. Popatrzyła na mnie dziwnie...ona chyba naprawdę tego nie dostrzegła. - Nie mów mi, że tego nie zauważyłaś?
- Jesteś zazdrosny i tyle....nie rób głupich scen. Idę do łazienki, a Ty lepiej ochłoń - wstała obrzucając mnie niezbyt przyjemnym spojrzeniem.
- No bracie, chyba podpadłeś - zaczepił mnie Snake.
- Odpierdol się ode mnie !!! Idę na fajkę...- krzyknąłem. Po drodze minąłem się z Nuno i nie omieszkałem go trącić ramieniem. O mało nie wylał zawartości szklanek, które niósł do stolika. Miałem teraz wszystkich w dupie, a już zwłaszcza tego typka. Po cholerę go Lexy przyprowadzała? A Mary sama mu się pcha w ramiona...no chyba trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć jego zalotów. Widocznie spodobał jej się bardziej niż ja.
Lexy:
Nie wiem jakim cudem trafiłam do domu w jednym kawałku, ale obudziłam się z ogromnym kacem o dziwo w swoim łóżku. Wstałam, lekko zakręciło mi się w głowie, ale dałam radę doczołgać się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, co trochę mi pomogło. Postanowiłam od razu wskoczyć pod prysznic i doprowadzić się do porządku. Nic nie pamiętałam z wczorajszego wieczoru, tylko jakieś fragmenty historii. Wiem, że dołączyli się do nas chłopacy z Extreme, a później to już czarna dziura. Wyszłam z pod strumienia chłodnej wody i owinięta ręcznikiem zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Przebrałam się i poszłam po moje wybawienie, czyli tabletkę. Ledwo ją połknęłam, a już usłyszałam dzwonek do drzwi. Co to kurde jakiś dom publiczny, zawsze pełno gości. Moim gościem okazał się Scotti, opierający się nonszalancko o framugę.
- Co Cie do mnie sprowadza o tak wczesnej porze? - zapytałam, wpuszczając go do środka.
- Porywam Cię na małą przejażdżkę i nie chcę słyszeć żadnego ale... - dopowiedział, kiedy chciałam zaprzeczyć. Nie miałam wyjścia, więc ubrałam tylko buty, bo na dworze było ciepło. Brunet czekał na mnie przy samochodzie, paląc fajkę i otwierając mi drzwi...jaka kultura.
- A gdzie jedziemy? - zapytałam po jakimś czasie, kiedy wyjeżdżaliśmy z zatłoczonych ulic.
- Zobaczysz - puścił mi oczko, nic więcej nie mówiąc. Założyłam na nos okulary i oparta o szybę, czekałam cierpliwie, podziwiając widoki i wsłuchując się w piosenki Deep Purple lecące w radiu. W końcu dojechaliśmy do jakiegoś lasu, przed którym zatrzymał się samochód. Popatrzyłam na towarzysza z dezorientacją w oczach.
- Jesteśmy. Zabierz ten koszyk - podał mi rzecz, wypełnioną pysznymi rogalikami - i chodź na tą ładną polankę - pokazał palcem. Miejsce było naprawdę śliczne, aż mnie zatkało. Tylko z jakiej okazji to wszystko?
- Jedz, bo wiem że nawet nie zjadłaś śniadania - podał mi rogalika, patrząc z delikatnym uśmiechem. Z chęcią zabrałam się za zapełnianie żołądka tymi pysznościami. Nieźle to wykombinował...
- Scotti... - powiedziałam kiedy siedzieliśmy pod drzewem, a raczej on siedział, a ja leżałam głową na jego nogach - z jakiej okazji to wszystko? - popatrzyłam na niego. Chłopak tylko na mnie spojrzał, dalej głaszcząc mnie po włosach.
- Miałaś ostatnio ciężki czas, więc przyda Ci się taki moment na odreagowanie - nic nie powiedziałam. Było mi dobrze, gitarzysta idealnie trafił w sedno. Potrzebowałam takiej odskoczni od całego zamieszania. Czas jakby się dla mnie zatrzymał, ale musieliśmy już wracać , bo Scotti musiał jeszcze wpaść do studia. Zabrał kocyk i koszyk, a ja jeszcze chwilę pooddychałam świeżym powietrzem. Mój przyjaciel czekał na mnie oparty o drzwi samochodu.
- Dziękuję Ci bardzo za ten dzień - pocałowałam go w policzek, ale nagle nasze spojrzenia się spotkały a chłopak wpił się w moje usta, obejmując twarz dłońmi. Nie wiem co mną kierowało, ale nie potrafiłam tego przerwać. Nie wiem nawet jak znaleźliśmy się w samochodzie, pozbawieni części ubrań. Nie interesowało nas to, że będzie niewygodnie. Dla nas liczyła się bliskość. Wszystko działo się szybko, ale też bardzo namiętnie. Scotti był czuły, ale stanowczy zarazem. Kochaliśmy się, nie biorąc pod uwagę co będzie później. Tak jakby odżyły dawne wspomnienia i to jak byliśmy razem. To był niesamowity początek dnia, mimo że żadne z nas nie spodziewało się takiego obiegu spraw.
- Daj to, bo prędzej sobie oko wydłubiesz - postanowiłam wyciągnąć rękę w jego stronę, bo widziałam jak się męczył. Spojrzał na mnie w lustrze.
- Poradzę sobie, do jasne cholery. Nie rozumiesz, że jesteś dla mnie nikim? Wyjdź stąd bo zasłaniasz światło - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, nawet na mnie nie patrząc. Wychodząc usłyszałam tylko "kurwa", po czym wnioskowałam, że kredka znalazła się w oku. Uśmiechnęłam się tryumfalnie po czym zeszłam do reszty.
- Blondas gotowy? Bo nie mamy już czasu. McKagan złaź tu i to już !!!! - wydarł się Rudy, a po chwili pojawił się basista, o mało nie spadając ze schodów. No nawet sobie poradził z tą stylizacją, nie powiem. - No to teraz możemy iść.
- Zostawię u was torbę dobra? Bo nie chce mi się wracać do domu - zapytałam i momentalnie dostałam potakującą odpowiedź. Chłopcy byli trochę poddenerwowani, ale chyba bardziej podekscytowani i podnieceni tą sytuacją. Energia roznosiła ich od samego wyjścia z garażu. Szłam obok Slasha, który poczęstował mnie fajką. On jako jedyny był stonowany i wycofany, reszta biegała po całej szerokości chodnika, no oprócz Izzy'ego, ale kto by się u niego spodziewał jakiś wybuchów radości.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Zagracie genialny koncert i od razu dostaniecie kontrakt, mówię Ci - puściłam oczko do mulata, po czym zostałam przez niego objęta ramieniem. Zauważyłam uśmiech na jego twarzy, od razu wyglądał lepiej. Steven oczywiście był już pod wpływem, więc ciężko było za nim nadążyć, a przy okazji mieliśmy sporo śmiechu. Duff szedł daleko przede mną, cały czas oglądając się za jakimiś panienkami. Niech sobie robi co chce, mnie to już nie obchodzi....kogo ja chcę oszukać. Nadal jednak trochę mnie to boli, ale już nie tak bardzo jak na początku. Chyba się z tym oswoiłam.
W klubie spotkaliśmy Mary z całym zespołem Skid Row. Koncert był po prostu niesamowity. Chłopcy dali z siebie wszystko i pokazali się z najlepszej strony. W tłumie wyłapałam tego faceta z wytwórni, więc jednak nie oparł się mojemu urokowi i przyszedł. Energia jaka zapanowała podczas wykonywania piosenek przez Gunsów, była nie do opisania. Trzeba tam być, żeby to samemu poczuć bo inaczej się nie da. Uwielbiam ich razem i każdego z osobna, są idealnie zgrani. Nie mogłyby być inne osoby w zespole, bo właśnie w takim składzie są tak genialni, rozumieją się bez słów. Wykonali kilka swoich piosenek oraz covery Aerosmith. Publiczność szalała, a raczej damska jej część. W sumie się nie dziwię, bo wyglądali jak bogowie Rock & Rolla. Po zejściu ze sceny widziałam jak zmierza w ich kierunku ten producent z czego bardzo się ucieszyłam. Postanowiłam, że pójdę po nowy alkohol, więc zapytałam się co kto chce i ruszyłam do baru, lekko chwiejnym krokiem. Stanęłam przed ladą, mówiąc barmanowi zamówienie. Oparłam się tyłem o bar, rozglądając po sali.
- Ooo kogo ja tu widzę. Cześć nasza nowa koleżanko - usłyszałam obok siebie i gwałtownie się odwróciłam. Przede mną stała ta dwójka, którą spotkałam ostatnio na ulicy.
- No witam. Przyszliście na koncert? - zapytałam jednego z nich, podczas kiedy drugi składał zamówienie.
- Mhm....i przy okazji się zabawić. Tylko nie wiedzieliśmy, że spotkamy tutaj Ciebie - zmierzył mnie wygłodniałym wzrokiem. Miałam na sobie koszulkę Stonesów opadającą na jedno ramie i krótkie szorty, ledwo zakrywające tyłek. Odchrząknęłam, bo lekko się zawiesił. Dostałam swoje drinki i już zmierzałam do stolika, kiedy postanowiłam, że zapoznam ich z resztą.
- A może przyłączycie się do mnie i moich znajomych? - popatrzyli na siebie po czym oczywiście się zgodzili i biorąc swoje butelki, poszli za mną.
- Przyprowadziłam nam dwóch przystojniaków do towarzystwa. To jest Nuno i.... - jak to ja, zapomniałam imienia tego drugiego.
- Gary - szybko przyszedł mi z pomocą, za co podziękowałam. Przywitali się z całą gromadą ludzi przy stoliku. Po chwili dołączyli do nas Gunsi i jakaś chyba kolejna koleżanka Duffa. Długo będzie robił mi na złość?
- Gość z wytwórni zaprosił nas na spotkanie!!!! Lexy, kocham Cię ! - wyściskał mnie Axl, a cała reszta przybiła sobie piątki, po czym nowi towarzysze z lekkim zaskoczeniem na twarzach, przywitali się z zespołem. Humor od razu nam się polepszył, więc wznieśliśmy toast za koncert i kontrakt, po czym odnalazłam Stradlina. Potrzebowałam jego towaru, ale okazało się że nic mu nie zostało, więc odesłał mnie do Stevena. Ten jednak też nic nie miał bo sam wziął wszystko co miał.
- Tego szukasz skarbie? - odwróciłam się do Slasha, machającego mi małym woreczkiem. Przytaknęłam, ale nie dostałam tego tak łatwo. - Weź sobie - powiedział, wysypując sobie trochę na język. Cwaniak z niego, wie że tego potrzebuje a przy okazji ugra coś dla siebie. Duff już dawno zmył się z tą tlenioną blondyną, chyba nie chciał świętować w moim towarzystwie....i dobrze. Podeszłam do Kudłacza. Miał wyczekującą i zarazem pewną siebie minę....podobało mi się to. Odgarnęłam jego loki, po czym wpiłam się w jego usta, zlizując biały proszek z jego języka. To było niesamowite doznanie...Oderwałam się od niego, po czym usiadłam obok Gary'ego, jak gdyby nigdy nic.
- Może dla nas zatańczysz? W końcu jesteś w tym dobra - pojawił się znikąd Duff, z szyderczym wyrazem twarzy. Popatrzyłam na niego wrogo.
- Dla takich dupków jak Ty nie tańczę ! - odpyskowałam, mając go głęboko. Widziałam, że lekko go tym zgasiłam i już sobie darował, zaczepiając kelnerki.
- No to kochani za moją wolność !!!! Od teraz jestem singielką!!! - popatrzyłam wymownie na basistę. Dla mnie zabawa właśnie teraz się zaczęła. Narkotyk powoli uwalniał swoje właściwości, co pozwoliło mi o wszystkim zapomnieć i świetnie się bawić. Wznieśliśmy toast, widziałam jak Mary na mnie patrzy z...troską?
Rachel:
Świetnie się bawiliśmy, kiedy nagle Lexy przyprowadziła jakiś dwóch kolesi. Nawet przypadli mi do gustu, też okazali się muzykami. Jednak kiedy zauważyłem jak jeden z nich, patrzy się na moją Mary, to krew się we mnie zagotowała. Cały czas ją zagadywał, delikatnie niby przypadkiem, dotykając w nogę. Jej się to ewidentnie podobało, bo cały czas się uśmiechała. W zasadzie to chyba zapomniała, że tu jestem.
- No i tak się właśnie poznaliśmy. To naprawdę super dziewczyna, ale jej przyjaciółka jest zdecydowanie ładniejsza - usłyszałem tani tekst tego...Nuno, czy jak mu tam. Mocniej objąłem blondynkę w pasie, przyciągając do siebie. Mina mu trochę zrzedła, na co się tryumfalnie uśmiechnąłem.
- To wypijmy za nasze spotkanie - powiedziała Mary, stukając się z nim szklanką. No kurwa, co to ma niby być? Ja też tu jestem!!!! Cały czas patrzyła na niego maślanym wzrokiem. Lexy poszła tańczyć z tym drugim, a towarzystwo jakoś się rozproszyło.
- Co tam stary? Super impreza co? - zagadał mnie Sebastian, ale ja tylko zmroziłem go wzrokiem. - O co Ci chodzi?
- O to, że jakiś pierdolony laluś, zabiera mi dziewczynę - powiedziałem tak, żeby tylko on usłyszał. Mary chyba coś jednak usłyszała, bo odwróciła się patrząc na mnie, jednak nic nie mówiąc wróciła do rozmowy z nowym kolegą.
- Wyluzuj Rachel. Tylko rozmawiają, a Ty masz jakieś pieprzone paranoje. Napij się to Ci dobrze zrobi, a ja idę się odlać - klepnął mnie w ramię, po czym zniknął, zaczepiając jakieś dziewczyny po drodze. Cały Baz...
- Zatańczysz? - usłyszałem i momentalnie odwróciłem głowę w stronę Mary Jane. Po chwili już jej nie miałem obok siebie tylko patrzyłem jak stoi w ramionach tego gitarzysty. Wziąłem butelkę Jacka i prawie całą od razu opróżniłem. Miałem ochotę do niego podejść i strzelić mu w pysk. Nie widzi, że ona ma faceta? Kiedy wrócili, mocno wpiłem się w usta dziewczyny, patrząc w oczy Nuno. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenie, ewidentnie dobrze się bawił.
- Mmmm...co to było? - zapytała blondynka, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Popatrzyłem jej w oczy, odgarniając włosy.
- Nic, po prostu Cię kocham i wyglądasz tak seksownie, że mam na Ciebie ogromną ochotę - wyszeptałem jej do ucha, zmysłowym głosem. Poczułem dreszcze na jej ciele...czyli jednak jest moja.
- Haha, jesteś pijany - pogłaskała mnie po policzku, na co gwałtownie zaprzeczyłem.
- Może kiedyś mi coś zagrasz? Bardzo chętnie posłucham i bliżej Cię poznam - zwróciła się do bruneta. Ten z uśmiechem jej odpowiedział twierdząco, dotykając jej policzka, zjeżdżając dłonią wzdłuż ramienia. Strzepnąłem jego rękę.
- Nie pozwalaj sobie, kurwa. Nie widzisz, że ona jest już zajęta?! - podniosłem głos, bo wkurwił mnie do granic możliwości.
- Uspokój się Rachel!! My tylko rozmawiamy - popatrzyła na mnie z wyrzutem. Taaa kurwa, rozmawiamy...
- To ja pójdę po coś do picia. Zamówić wam coś? - Mary coś tam wzięła, a ja go po prostu olałem.
- Co Ty do cholery wyprawiasz? To już nie mogę porozmawiać z nowym znajomym? - wydarła się na mnie.
- Rozmowa, a ewidentne podrywanie Cię to chyba co innego - wypaliłem z grubej rury, odgarniając włosy z twarzy. Popatrzyła na mnie dziwnie...ona chyba naprawdę tego nie dostrzegła. - Nie mów mi, że tego nie zauważyłaś?
- Jesteś zazdrosny i tyle....nie rób głupich scen. Idę do łazienki, a Ty lepiej ochłoń - wstała obrzucając mnie niezbyt przyjemnym spojrzeniem.
- No bracie, chyba podpadłeś - zaczepił mnie Snake.
- Odpierdol się ode mnie !!! Idę na fajkę...- krzyknąłem. Po drodze minąłem się z Nuno i nie omieszkałem go trącić ramieniem. O mało nie wylał zawartości szklanek, które niósł do stolika. Miałem teraz wszystkich w dupie, a już zwłaszcza tego typka. Po cholerę go Lexy przyprowadzała? A Mary sama mu się pcha w ramiona...no chyba trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć jego zalotów. Widocznie spodobał jej się bardziej niż ja.
Lexy:
Nie wiem jakim cudem trafiłam do domu w jednym kawałku, ale obudziłam się z ogromnym kacem o dziwo w swoim łóżku. Wstałam, lekko zakręciło mi się w głowie, ale dałam radę doczołgać się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, co trochę mi pomogło. Postanowiłam od razu wskoczyć pod prysznic i doprowadzić się do porządku. Nic nie pamiętałam z wczorajszego wieczoru, tylko jakieś fragmenty historii. Wiem, że dołączyli się do nas chłopacy z Extreme, a później to już czarna dziura. Wyszłam z pod strumienia chłodnej wody i owinięta ręcznikiem zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Przebrałam się i poszłam po moje wybawienie, czyli tabletkę. Ledwo ją połknęłam, a już usłyszałam dzwonek do drzwi. Co to kurde jakiś dom publiczny, zawsze pełno gości. Moim gościem okazał się Scotti, opierający się nonszalancko o framugę.
- Co Cie do mnie sprowadza o tak wczesnej porze? - zapytałam, wpuszczając go do środka.
- Porywam Cię na małą przejażdżkę i nie chcę słyszeć żadnego ale... - dopowiedział, kiedy chciałam zaprzeczyć. Nie miałam wyjścia, więc ubrałam tylko buty, bo na dworze było ciepło. Brunet czekał na mnie przy samochodzie, paląc fajkę i otwierając mi drzwi...jaka kultura.
- A gdzie jedziemy? - zapytałam po jakimś czasie, kiedy wyjeżdżaliśmy z zatłoczonych ulic.
- Zobaczysz - puścił mi oczko, nic więcej nie mówiąc. Założyłam na nos okulary i oparta o szybę, czekałam cierpliwie, podziwiając widoki i wsłuchując się w piosenki Deep Purple lecące w radiu. W końcu dojechaliśmy do jakiegoś lasu, przed którym zatrzymał się samochód. Popatrzyłam na towarzysza z dezorientacją w oczach.
- Jesteśmy. Zabierz ten koszyk - podał mi rzecz, wypełnioną pysznymi rogalikami - i chodź na tą ładną polankę - pokazał palcem. Miejsce było naprawdę śliczne, aż mnie zatkało. Tylko z jakiej okazji to wszystko?
- Jedz, bo wiem że nawet nie zjadłaś śniadania - podał mi rogalika, patrząc z delikatnym uśmiechem. Z chęcią zabrałam się za zapełnianie żołądka tymi pysznościami. Nieźle to wykombinował...
- Scotti... - powiedziałam kiedy siedzieliśmy pod drzewem, a raczej on siedział, a ja leżałam głową na jego nogach - z jakiej okazji to wszystko? - popatrzyłam na niego. Chłopak tylko na mnie spojrzał, dalej głaszcząc mnie po włosach.
- Miałaś ostatnio ciężki czas, więc przyda Ci się taki moment na odreagowanie - nic nie powiedziałam. Było mi dobrze, gitarzysta idealnie trafił w sedno. Potrzebowałam takiej odskoczni od całego zamieszania. Czas jakby się dla mnie zatrzymał, ale musieliśmy już wracać , bo Scotti musiał jeszcze wpaść do studia. Zabrał kocyk i koszyk, a ja jeszcze chwilę pooddychałam świeżym powietrzem. Mój przyjaciel czekał na mnie oparty o drzwi samochodu.
- Dziękuję Ci bardzo za ten dzień - pocałowałam go w policzek, ale nagle nasze spojrzenia się spotkały a chłopak wpił się w moje usta, obejmując twarz dłońmi. Nie wiem co mną kierowało, ale nie potrafiłam tego przerwać. Nie wiem nawet jak znaleźliśmy się w samochodzie, pozbawieni części ubrań. Nie interesowało nas to, że będzie niewygodnie. Dla nas liczyła się bliskość. Wszystko działo się szybko, ale też bardzo namiętnie. Scotti był czuły, ale stanowczy zarazem. Kochaliśmy się, nie biorąc pod uwagę co będzie później. Tak jakby odżyły dawne wspomnienia i to jak byliśmy razem. To był niesamowity początek dnia, mimo że żadne z nas nie spodziewało się takiego obiegu spraw.