piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 21

Wybaczcie, że tak długo, ale egzaminy się same nie napiszą :D
Znowu pewien fragment z dedykacją dla Starlight <3 a końcówka na życzenie Ivy :*
Dziękuję za wasze komentarze i podpowiedzi oraz motywację :3 Zapraszam do czytania i komentowania ^^


Ubierałam właśnie spodnie, odgarniając włosy z twarzy, bo cały czas zlatywały mi na oczy. Scotti, już ubrany, stał po drugiej stronie samochodu z fajką w ustach. Podeszłam do niego w pełni ogarnięta. Oparłam się o drzwi auta. Oboje patrzeliśmy przed siebie, na piękną polanę i mocno prażące słońce.
-Żałujesz? - zapytałam chłopaka, patrząc w jego stronę. Ten odwzajemnił mój gest i lekko się uśmiechnął, wyrzucając wypalonego papierosa.
- Żartujesz? Było cudownie, zresztą zawsze z Tobą tak było, ale to był jednorazowy moment zapomnienia - objął mnie ramieniem, całując w głowę. Ulżyło mi kiedy to powiedział, bo nie chciałam, żeby się we mnie zakochał. Tak jak powiedział to była chwila słabości i nic więcej. Było fajnie, ale dla mnie to nic nie znaczyło. Dobrze, że dla niego też, bo miałabym wyrzuty sumienia.
- Trochę nas poniosło, ale zostaje po staremu tak? - popatrzyłam na niego wyczekująco. Wolałam się upewnić. Pokiwał potakująco głową, po czym otworzył drzwi do samochodu. Uśmiechnęłam się do niego i wsiadłam na miejsce pasażera, uprzednio całując go w policzek. Wiem, że mogę wyjść w jego oczach na dziwkę. Niby zachowuje się jakby nic się nie stało, ale może gdzieś w głębi, uważa mnie za zwykłą panienkę do towarzystwa. Mam nadzieję, że tak nie jest. Myślę, że oboje zdajemy sobie sprawę z tego co zaszło, ale ja traktuję to jak przyjemną odskocznię od problemów i on podobnie. Ruszyliśmy w drogę powrotną do domu w ciszy, która nie była krępująca, tylko po prostu każde utonęło w swoich myślach. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej.
- Chcesz kawy? - zapytał gitarzysta, wychodząc z samochodu i nachylając się do mojego okna.
- Mhm, albo coś chłodnego lepiej - odszedł, a ja wysunęłam nogi przez otwartą szybę, włączyłam kasetę Aerosmith i zakładając okulary przeciwsłoneczne, ruszałam głową w rytm muzyki. Jakiś facet na Harley'u puścił mi oczko, podczas tankowania swojej, bądź co bądź, imponującej maszyny. Posłałam mu słodki uśmiech, po czym zamknęłam oczy. Było cholernie gorąco, a niestety auto Scottiego nie miało klimatyzacji. Po jakiś 10 minutach wrócił brunet, rzucając mi zimną puszkę Coli. Tego mi było trzeba. Przyłożyłam sobie ją do czoła i od razu poczułam ulgę i przyjemne dreszcze. Ruszyliśmy z piskiem opon i o mały włos, nie wylałam na siebie zawartości puszki. Popatrzyłam wrogo na kierowcę, na co ten się głupkowato uśmiechnął.
- Bardzo śmieszne. Już się tak nie popisuj, bo nie ma przed kim - wytknęłam w jego stronę język i upiłam spory łyk napoju. Zimna ciecz przyjemnie ochłodziła mnie od środka.
- Ja się nie popisuję, tylko zwyczajnie mi się spieszy - nic nie powiedziałam, tylko podziwiałam widoki za oknem, które po chwili zmieniły się w obskurne zabudowania. Wjechaliśmy do miasta i stanęliśmy w gigantycznym korku. Scotti wściekał się na wszystkich dookoła, trąbiąc i przeklinając w stronę innych kierowców. Wyjrzałam na ulicę i zobaczyłam Mary, stojącą przed sklepem. Postanowiłam, że nie będę tu dłużej siedzieć, tylko dołączę do przyjaciółki.
- Scotti, ja tu wysiądę bo chcę pogadać z Mary. Dziękuję za wszystko i nie denerwuj się tak - potarmosiłam mu włosy, po czym wyszłam z samochodu, słysząc za sobą "Pa...no kurwa rusz się. Pieprzony kierowca od siedmiu boleści". Zaśmiałam się pod nosem, bo jeszcze takiego zdenerwowanego go nie widziałam. Podeszłam do blondynki, machając jej.
- A Ty co? Wagary od pracy sobie robisz? - zapytałam, wyrzucając pustą puszkę do kosza.
- Nie, czekam na Nuno, obiecał mi pokazać jak grają - unikała mojego wzroku, wyraźnie wypatrując bruneta. Nie spodziewałam się, że aż tak się "zaprzyjaźnią".
- A co Rachel na to? - na te słowa popatrzyła na mnie, lekko zmieniając wyraz twarzy.
- Robi awantury o nic. Już nawet ze znajomymi nie mogę się spotykać, bo wielmożny pan ma jakieś ale, dlatego nic mu nie mówiłam...przecież nie muszę mu się spowiadać ze wszystkiego tak? - ewidentnie się poirytowała i podniosła głos.
- Spokojnie, ja tylko pytam. A to na pewno tylko zwykły znajomy? Bo wiesz, to jest cholernie przystojny facet - popatrzyłam na nią, próbując wyczytać coś z jej twarzy. Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Ty też? No kurwa, co Ty mi sugerujesz? Jestem z Bolanem i kocham go, a Nuno to po prostu kolega tak jak Ty i Scotti - uśmiechnęłam się pod nosem. Gdyby wiedziała co się niedawno między nami wydarzyło, raczej by tego porównania nie użyła. Wierzę jej i mam nadzieję, że nie będzie z tego większych problemów.
- Cześć Mary...o cześć Lexy! - przywitał  się nadchodzący właśnie brunet. Kiwnęłam głową na powitanie i pożegnałam się jednocześnie, ruszając w kierunku domu.

Sprzątałam właśnie w salonie, bo już nawet nie było widać jakiego koloru są meble, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich nucąc pod nosem "Tangerine", kiedy moim oczom ukazał się Rachel.
- O cześć - uśmiechnęłam się - Właśnie sprzątam, ale wejdź - zrobiłam miejsce, żeby go przepuścić. Chłopak pocałował mnie w policzek na przywitanie.
- Jest może Mary? - zapytał, stojąc praktycznie w progu. Popatrzyłam na niego i zastanawiałam się co powiedzieć...jak ja nie lubię takich sytuacji.
- Niestety nie ma i nie wiem gdzie może być - skłamałam. Lekko podskoczyłam kiedy zobaczyłam jak Bolan wali pięścią w ścianę, przeklinając.
- Ale ja chyba kurwa wiem.
- Spokojnie, może musiała zostać dłużej w pracy - brnęłam w kłamstwa, żeby go trochę uspokoić. Odwrócił się do mnie, śmiejąc szyderczo.
- Dobrze wiesz, że jest z tym dupkiem, Nuno czy jak mu tam. Na imprezie nie mogła się od niego oderwać, a to wszystko Twoja wina - podniósł głos, pokazując na mnie palcem z wrogą miną.
- Co Ty pierdolisz? Naćpałeś się czy co? - też krzyknęłam, bo miałam dość tego, że zwala winę za ich problemy na mnie.
- Gdybyś go nie przyprowadziła to nic by się nie psuło, a tak to Twoja przyjaciółka znalazła sobie innego faceta. Zadowolona? - oparł się plecami o drzwi, a ja miała mu ochotę przywalić.
- Posłuchaj - podeszłam do niego - to nie jest moja wina. Ubzdurałeś sobie coś i masz jakieś paranoje, człowieku! Nawet jeśli Mary się z nim spotkała, to chyba ma prawo mieć znajomych tak? - odwrócił głowę, żeby na mnie nie patrzeć, ale wiem, że aż się w nim gotowało. - Więc łaskawie nie rób z siebie ofiary i nie wyżywaj się na mnie. A teraz wyjdź, bo muszę się przygotować do pracy - wypuściłam głośno powietrze, pokazując mu, co ma zrobić. Nie zareagował, tylko dalej stał w tej samej pozycji.
- Wyjdź! - powtórzyłam nieco głośniej i tym razem poskutkowało. Otwierając drzwi spojrzał na mnie i nic nie mówiąc wyszedł, trzaskając drzwiami. Rzuciłam szmatką do kurzu o podłogę. Zaczęłam się zastanawiać czy Mary dobrze robi. Z jednej strony Bolan przesadza, bo to że się z kimś spotyka to nie znaczy, że od razu go zdradza. Jednak ja nie bardzo interesowałam się nimi na tej imprezie, więc nie wiem jak to było dokładnie. Może basista ma jakieś podstawy, żeby się tak wściekać...Na razie nie będę się wtrącać, dopóki nie dowiem się więcej. Nuno wydaje się miłym facetem, ale sama go zbyt dobrze nie znam i nie wiem do czego jest zdolny. Mam nadzieję, że moja przyjaciółka wie co robi.

Mary:
- Cześć piękna - zwrócił się do mnie Nuno, całując w policzek na przywitanie. Lekko się zarumieniłam, bo patrzył na mnie tak przenikliwie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami.
- Cześć, to gdzie idziemy? - zapytałam, bo cały czas staliśmy przed sklepem. Chłopak uderzył się dłonią w czoło, co wywołało mój uśmiech.
- A no tak, wybacz. Zapraszam do mnie. Pokażę Ci jak gramy, przedstawię resztę ekipy, a później może nauczę Cię paru chwytów co? - spojrzał na mnie, kiedy zmierzaliśmy w znanym tylko jemu kierunku, bo ja nie miałam pojęcia gdzie mieszkają.
- Jasne, bardzo chętnie, ale uprzedzam, że może być ciężko - oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a po chwili moje włosy zostały potargane przez dłoń przystojniaka obok mnie. Każda dziewczyna, którą mijaliśmy patrzyła na mnie z zazdrością, robiąc maślane oczka do bruneta. Trochę mnie to bawiło, ale z drugiej strony czułam się lepsza, mimo że nie ma między nami tego, co myślą przechodnie. Spojrzałam kątem oka na towarzysza i stwierdziłam, że jest cholernie przystojny i nie dziwię się, że laski się za nim oglądają. Wysoki, szczupły, do tego niezbyt amerykańskie rysy twarzy, niesamowite kości policzkowe, pełne usta zachęcające do całowania i te piękne, długie włosy, powiewające na wietrze i wpadające mu na twarz. Z zamyślenia wyrwał mnie obiekt, który uważnie przed chwilą analizowałam.
- Yyy mówiłeś coś? Zamyśliłam się - chłopak wydał z siebie cichy śmiech po czym ponowił pytanie.
- Pytałem czym się interesujesz. Chciałbym się dowiedzieć trochę więcej o Tobie - odgarnął kosmyk włosów, wpadający mu do oczu, delikatnie zahaczając palcami o moje ramie podczas opuszczania ręki. Wzdrygnęłam się, ale jakoś nie zareagowałam. W drodze opowiedziałam mu o sobie tak jak prosił, po czym ja dowiedziałam się trochę o nim. Był pół Portugalczykiem, stąd te egzotyczne rysy twarzy. Przez cały czas gadaliśmy, śmialiśmy się. Nuno jest naprawdę miłym i zabawnym facetem. W końcu dotarliśmy do ich mieszkania, które nie było jakieś wielkie, ale w miarę zadbane, jak na mieszkających tam samych mężczyzn.
- Zapraszam, rozgość się, a ja zawołam resztę - puścił mi oczko i gdzieś zniknął. Rozglądałam się po salonie, w którym było sporo płyt, to one mnie najbardziej zaciekawiły. Obok nich stał mały telewizor i dwie duże kanapy.  Kiedy schylałam się po jedną z płyt Queen, której kolekcja była imponująca, do pokoju weszła gromadka muzyków.
- To jest właśnie Mary, a to moi kumple z zespołu - aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam ich głosy za sobą. - To jest nasz perkusista Paul, basista Pat, no a Gary'ego już znasz - podeszłam do nich i przywitałam się z każdym z nich. Wyglądają na całkiem miłych, a Pat jest naprawdę słodki.
- No to zapraszamy na dół, posłuchasz na co nas stać - zagarnął mnie Gary, poruszając zawiadacko brwiami. Zeszliśmy do jakiejś małej piwnicy, gdzie były rozstawione instrumenty. Usiadłam na jakiejś skrzynce, a chłopacy zajęli miejsca. Po chwili wpadł Nuno z butelkami piwa, rzucając mi jedno i biorąc do rąk swoją gitarę. Grali mnóstwo piosenek Queen, który z tego co mi powiedział brunet, jest ich ulubionym zespołem. Wychodziło im to genialnie, głos Gary'ego pasował idealnie, a cała reszta była niesamowicie zgrana. Widać po nich, że są dla siebie jak rodzina. Oczywiście cały czas patrzyłam głównie na gitarzystę, a on na mnie. Musiało to wyglądać dość dziwnie. Był bardzo hipnotyzującym człowiekiem i trudno oderwać od niego oczy, zwłaszcza kiedy gra. Jest wtedy w zupełnie innym świecie, a gitara jest dla niego niczym cud świata, na którym wyczynia niesamowite rzeczy. Zagrali też kilka swoich utworów, które mają szansę być hitami. Nie wiedziałam, że Nuno tak świetnie śpiewa, jego głos pasuje do całego brzmienia i do głosu głównego wokalisty. Kiedy skończyli pogratulowałam im świetnego występu, a oni się ukłonili jakby byli na prawdziwej scenie.
- No to który z nas jest najlepszy? Oczywiście ja, a nie Ci pożal się boże muzycy od siedmiu boleści - powiedział pewny siebie Paul, na co wybuchnęłam śmiechem i po chwili z udawaną powagą odpowiedziałam, że niestety nie. Chłopak posmutniał i zaczął udawać załamane dziecko, z myślami samobójczymi, a ja pękałam ze śmiechu.
- Nie no żartuję. Wszyscy jesteście tak samo świetni - sprostowałam, po czym zostałam przez wszystkich wyściskana. Jak dzieci... Moją uwagę zwróciło mnóstwo plakatów na ścianach, więc podeszłam do nich i zaczęłam oglądać, podczas kiedy muzycy się przekomarzali.
- To co, idziemy do mnie? - usłyszałam za sobą cichy głos, po czym nerwowo się obróciłam i spojrzałam na osobę za mną. - No nie patrz tak...obiecałem Ci lekcje - pokiwałam potakująco głową i ruszyłam za brunetem. Nie wiem, co ja sobie głupia myślałam...już dostaję paranoi i dziwnych myśli. Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Sypialnia jak sypialnia, nic nadzwyczajnego. Duże łóżko, szafa i gitara przy drzwiach. Jedna ściana była cała popisana, co bardzo mi się spodobało i od razu zaczęłam czytać sentencje na niej.
- Podoba Ci się? - zapytał mój towarzysz, sięgając po gitarę.
- Jasne! Super to wygląda i bardzo fajne te cytaty... - popatrzyłam na niego, a ten pokazał mi żebym usiadła na brzegu łóżka. Tak też zrobiłam, a Nuno położył mi instrument na kolanach, klęcząc za mną. Układał mi palce na odpowiednich progach, najpierw sam poruszając strunami. Później to ja przejęłam jego obowiązki, ale nie za bardzo mi to wychodziło.
- Poczekaj, musisz inaczej uderzać - powiedział przyjemnym głosem, tuż koło mojego ucha. Po moim ciele przebiegł dreszcz, a po chwili chłopak trzymał swoją dłonią moją i odpowiednio nią poruszał. Czułam bliskość jego ciała za sobą i cudowny zapach męskich perfum z nutką gumy do żucia, którą własnie żuł. Jego włosy opadły na moje ramię, kiedy nachylał się, żeby poprawić mi palce na gryfie. Odwróciłam głowę w jego stronę i zderzyłam się ze spojrzeniem tych pełnych głębi, wręcz czarnych tęczówek. Nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry, a ja nie potrafiłam się ruszyć. Nuno odgarnął mi włosy z twarzy, dotykając delikatnie dłonią mój policzek. Przymknęłam na chwilę powieki, bo całej tej sytuacji towarzyszył klimat intymności, bliskości i powietrze aż kipiało od przeróżnych emocji. Kiedy znów otworzyłam oczy zauważyłam jak jego twarz zbliża się do mojej. W tym momencie zupełnie zapomniałam o Bolanie i całym uczuciu jakim go darzę. Jakby ten nowo poznany chłopak zupełnie mnie zaczarował, a cały świat przestał istnieć. Nagle drzwi się otworzyły i wpadł do pokoju Gary.
- Słuchajcie, bo...sorry - odsunęłam się od gitarzysty natychmiast. Nie wiedziałam gdzie mam podziać wzrok, było mi głupio, a ten który nam przeszkodził sam czuł się nie komfortowo.
- Ja już się będę zbierać. - powiedziałam szybko i wstałam w celu udania się w stronę wyjścia. Wyminęłam wokalistę i zbiegłam po schodach, żegnając się z resztą zespołu.
- Zaczekaj, odprowadzę Cię - dopadł do mnie Nuno. Normalnie bym protestowała po tym co się prawie stało, ale nie wiedziałabym jak wrócić, bo nie znałam drogi. Widziałam jak Gary patrzy na kolegę wzrokiem dezaprobaty, ale nie wnikałam w to i razem z gitarzystą, wyszłam z ich domu.

Cała droga minęła nam w ciszy. Ja nie wiedziałam jak się odezwać, a chłopak chyba nie chciał jeszcze bardziej mnie dezorientować i wywierać nacisku. Byłam na siebie wściekła, że dopuściłam do takiej sytuacji, ale nie wiem dlaczego nie potrafię się oprzeć temu facetowi.
- Mary, posłuchaj ja... - zaczął kiedy staliśmy już przed moim domem, ale szybko mu przerwałam.
- Daj spokój, po prostu o tym zapomnijmy. Tak będzie najlepiej. - widziałam, że chciał coś powiedzieć, bo cały czas patrzył na mnie jakby smutnym wzrokiem. - Dziękuję za odprowadzenie. Cześć - już chciałam iść do drzwi, kiedy Nuno podszedł do mnie i mocno przytulił. Poddałam się temu, bo nawet jakbym chciała to nie miałabym szans na ucieczkę.
- Nie ma za co. Wybacz, ale nie potrafię zapomnieć o tej sytuacji....- wyszeptał mi do ucha, całując delikatnie, a właściwie tylko dotykając ustami, moją szyję. Nagle poczułam silne szarpnięcie i po chwili zauważyłam jak chłopaka oderwał ode mnie Rachel.
- Odpierdol się do mojej dziewczyny, kurwa!!! - krzyczał, przygnieżdżając bruneta do ściany. Ten był wyższy od basisty, więc nie było mu tak łatwo.
- Bo co mi zrobisz? - śmiał się Nuno.
- Rachel, przestań słyszysz? Daj spokój! - próbowałam go odciągnąć od chłopaka, ale z marnym skutkiem. Popatrzył na mnie, a w jego oczach widziałam wściekłość. Szybko zabrał wzrok z powrotem na ofiarę i na koniec uderzył go pięścią w twarz, kopiąc w brzuch. Nuno skulił się, kaszląc a ja zakryłam twarz dłońmi.
- Zapamiętaj sobie, że nie zabiera się za cudze dziewczyny. I nie chcę Cię tu więcej widzieć, zrozumiano?! - krzyknął, poprawiając sobie włosy i koszulkę. Poobijany gitarzysta podniósł się do pionu, wycierając krew pod nosem. Wyglądał naprawdę kiepsko. Spojrzał z pod byka na Bolana i mu oddał.
- Dosyć!!! Przestańcie! - wydarłam się najgłośniej jak mogłam, bo ta szarpanina zaczęła być niebezpieczna dla obu muzyków. Popatrzyli na mnie i Nuno jako pierwszy ustąpił. Spojrzeli jeszcze na siebie, mocno dysząc i Bettencourt splunął pod nogi mojego chłopaka i  poszedł w stronę domu.
- Jesteś nikim rozumiesz!!!! Nikim! - krzyknął basista za odchodzącym już Nuno po czym zobaczył tylko środkowy palec.Popatrzyłam wściekle na Rachela, któremu leciała krew z łuku brwiowego, a włosy miał w zupełnym nieładzie. Wyglądał jak kupa nieszczęścia. Otworzyłam drzwi, wpuszczając go do środka, ale nie odezwałam się ani słowem, brunet również. Rzuciłam klucze na stół, nawet nie patrząc na basistę.
-Mary... - zaczął, ale spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, więc się zamknął. Podeszłam do chłopaka, bo te rany trzeba było jakoś opatrzyć.
- Na cholerę Ci to było? Pojebało Cię do reszty? - mówiłam, dotykając otarć na twarzy Bolana, przez co chłopak syczał z bólu.
- Nie będzie mi jakiś debil obmacywał dziewczyny! - szukałam w apteczce jakiejś wody utlenionej i gazy. Trzasnęłam drzwiczkami od szafki, na co basista aż podskoczył na krześle.
- Popadasz w paranoję, Rachel. To był zwykły pożegnalny uścisk - podeszłam do niego, polewając ranę wodą. Widziałam, że go bolało, ale sobie na to zasłużył. Nie trzeba się od razu rzucać z pięściami. Cały czas patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, które tak bardzo kocham.
- Może, ale jestem o Ciebie kurewsko zazdrosny i nie mogę znieść widoku Ciebie w objęciach innego faceta - wyszeptał, na co uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wariat - odgarnęłam mu włosy i przykleiłam plaster na zaczerwienione miejsce.
- Nie złość się na mnie....to jest silniejsze ode mnie - było mu przykro, siedział potulnie nie wiedząc jak się zachować. Patrzył na mnie wyczekująco, kiedy chowałam apteczkę.
-Przegiąłeś i powinieneś sobie zdawać z tego sprawę - poczułam jego dłonie na swojej talii i delikatne łaskotanie włosami na szyi i policzku.
- Jeszcze go bronisz? - odsunął się automatycznie ode mnie, marszcząc brwi.
- Nikogo nie bronię, tylko jestem obiektywna. Napadłeś na niego jak jakiś psychol, więc się nie dziw - wyminęłam go podchodząc do drzwi. - A teraz proszę Cię wyjdź. - spojrzał na mnie zdezorientowany. Czekałam tylko aż zrobi to, o co proszę.
- Chyba tak będzie najlepiej - wyminął mnie rzucając chłodne "cześć" na pożegnanie i pozostawiając za sobą tylko powiew wiatru. Zamknęłam drzwi i zjechałam po nich plecami. Sama nie wiedziałam co mam robić i myśleć.

Lexy:
Właśnie kończyłam swój układ taneczny, kiedy zauważyłam jak do klubu wchodzi Slash z Popcornem. Lekko mnie zamurowało, kiedy nasze spojrzenia się spotkały a mulat się uśmiechnął, ale kontynuowałam to co zaczęłam. Zdobyłam dzisiaj sporo pieniędzy, które po skończonym tańcu, wyciągałam z bielizny i wkładałam do torebki przy akompaniamencie gromkim oklasków. Przebrałam się w swoje normalne ubrania i wyszłam na salę. Praktycznie od razu dopadli do mnie muzycy Guns n Roses.
- Cześć Lexy, napijesz się z nami? - zapytał Steven z tym swoim uroczym uśmiechem. Popatrzyłam na niego, a później na Kudłacza, który był lekko nieobecny.
- Jasne, zamów mi to samo co wy - puściłam mu oczko i przy okazji pozbyłam się blondyna. - Co wy tu robicie? - zapytałam.
- No jak to co? Przyszliśmy się napić i przy okazji popatrzeć - uśmiechnął się szeroko - A tak serio to on chciał tu przyjść - skinął głową w stronę perkusisty, zamawiającego drinki przy barze. Usiedliśmy do stolika i po chwili nasze butelki były prawie opróżnione. Czas zleciał nam na rozmowach, głównie o wytwórni, a później jak już coraz więcej alkoholu buzowało w naszych żyłach, temat zszedł na różne głupie rzeczy. Steven zaczepił jakąś laskę i zniknął z nią w kiblu, a ja zostałam sama z gitarzystą, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Trochę mnie to krępowało, ale po butelce Danielsa dałam sobie spokój. Saul wygrzebał coś z kurtki Popcorna, którą zostawił na kanapie. Była to paczuszka z moja najlepszą przyjaciółką czyli "kruchą blondynką". Oczy mi się zaświeciły i poganiałam chłopaka, żeby szybciej rozdzielał porcję. Dobrze wie, czego mi potrzeba i za to go uwielbiam. Usypał dla mnie i dla siebie kreski po czym podał mi zwinięty banknot.
- Kobiety mają pierwszeństwo - zauważyłam uśmiech pod kurtyną jego włosów. Nie czekając, złapałam za rulon i szybko wciągnęłam usypane ścieżki z narkotyku. Po chwili mulat zrobił to samo, wycierając resztki proszku pod nosem. Odgarnął delikatnie loczki z twarzy i popatrzył na mnie przenikliwie. Wyczułam w jego spojrzeniu pożądanie, aż kipiące z jego ciała. Bawiłam się zalotnie włosami, żeby go jeszcze bardziej nakręcić. Wiem, jestem straszna, ale mnie to bawiło. Chłopak szybko chwycił moją dłoń i wyprowadził przed klub. Byłam lekko mówiąc, zdezorientowana jego zachowaniem. Jak tylko poczułam powiew chłodnego powietrza, zostałam przygnieciona do ściany a gitarzysta z niesamowitą pasją wpił się w moje usta, nachalnie penetrując językiem moje podniebienie. Musieliśmy wyglądać, jak para która za moment zacznie się pieprzyć na oczach ludzi, ale nie interesowało nas to teraz.
- Nie tutaj - wyszeptałam, pomiędzy pocałunkami, na co Hudson wydał z siebie jęk zawodu i odsunął się ode mnie. Pogłaskałam go po policzku. Szliśmy w stronę mojego domu, kiedy zorientowałam się, że zostawiliśmy Adlera.
- A Steven? - zapytałam, prawie w połowie drogi.
- Poradzi sobie, a ja nie jestem jego pieprzoną niańką. Mam teraz zupełnie co innego w głowie - ostatnie słowa wyszeptał seksownym głosem wprost do mojego ucha, przez co miałam dreszcze na całym ciele. Przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, obejmując w pasie.
- Na pewno w głowie, a nie w... - zjechałam spojrzeniem na jego rozporek, czym chyba zwróciłam jego uwagę bo zatrzymał się i znowu złożył pocałunek na moich ustach. Prawie cała droga minęła nam na ciągłym całowaniu, przez co trwało to trochę dłużej zanim dotarliśmy do celu. Otworzyłam drzwi i patrząc kusząco na bruneta, pociągnęłam go za klapy ramoneski, do środka. Rozbieraliśmy się praktycznie od progu, gdzie zostawiliśmy porozrzucane kurtki i buty. Reszta ubrań tworzyła ścieżkę od schodów do mojego pokoju, w którym mulat już nie wytrzymał i zrzucił ze mnie bieliznę, pieszcząc każdą z piersi, aż jęczałam z przyjemności, wplatając palce w jego bujne loki. Moje pomruki zadowolenia napędzały go jeszcze bardziej. rzucił mnie na łóżko i zjeżdżał pocałunkami od szyi przez dekolt, brzuch aż do kobiecości. Kiedy poczułam jego język między udami, wygięłam się wydając z siebie głośny jęk, na co Slash tylko się uśmiechnął i kontynuował. Myślałam, że lepiej być nie może, kiedy poczułam w sobie jego dwa palce, poruszające się szybko, doprowadzając mnie do granic rozkoszy. Oddychałam coraz szybciej. Jako gitarzysta, miał bardzo sprawne i wyćwiczone palce, co tylko zwiększało moje doznania.
- Boże, jesteś niesamowity - wydyszałam, przerywając mu czynność i teraz to ja, przejęłam nad nim kontrolę co mu się bardzo spodobało, bo cicho pomrukiwał, kiedy całowałam jego tors, robiąc ślady językiem od szyi aż do gumki bokserek. Zdjęłam jego bieliznę, patrząc mu prosto w oczy, po czym zajęłam się jego nabrzmiałą męskością. Wydawał z siebie coraz głośniejsze jęki, wplatając palce w moje włosy i nadając mi odpowiedni rytm. Szybko wpił się z powrotem w moje usta, przerzucając mnie tak, że był nade mną i mocno wszedł we mnie. Krzyknęłam, łapiąc w dłonie prześcieradło. Poruszał się coraz szybciej i głębiej, a ja czułam się jakbym zupełnie odleciała. Nasze pomruki i jęki mieszały się w symfonię rozkoszy, a na twarzy było wypisane podniecenie. Slash odgarniał sobie włosy, które opadały z każdym jego ruchem.
- Kurwa, nigdy tak nie miałem ale mam wenę - wydyszał, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Słucham?
- No słyszę muzykę w głowie i muszę ją zapisać. Podaj mi długopis - popatrzyłam na niego niepewnie, ale zrobiłam to o co prosił. - Jesteś tak niesamowita, że natchnęłaś mnie do solówki - otworzył długopis ustami i zaczął pisać po moim ciele, nie przestając się ze mną kochać. To było coś, czego jeszcze nigdy nie przeżyłam, ale było cudownie. Zbliżaliśmy się do końca i oboje głośno krzyknęliśmy patrząc sobie w oczy. Hudson opadł obok mnie, całując w ramię. Staraliśmy się złapać oddech, po tak wyczerpującym seksie.
- Uważaj, żebyś nie starła. Jesteś moją muzą, wiesz? - powiedział, przytulając się do moich pleców.
- To było dość dziwne, ale cholernie podniecające. Jesteś niesamowity - pocałowałam go lekko w usta, po czym odpłynęłam w objęcia snu, wtulona w rozgrzane ciało gitarzysty prowadzącego.