piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 16

Ostatnio naraziłam wam się sceną z Lexy, ale mam nadzieję że tym razem będzie inaczej ;)Nastąpiła mała zmiana co do jednej osoby, ale myślę że nie na gorsze :D Bardzo proszę o komentarze, nawet od anonimów, bo to pomaga i motywuje...także miłego czytania <3


Otworzyłam oczy i pierwsze co poczułam to ból, rozsadzający moją czaszkę. To nie był dobry pomysł, więc zamknęłam je z powrotem. Po jakimś czasie poczułam jednak nieprzyjemne dolegliwości żołądka i pognałam do łazienki. Na szczęście była wolna. Obejmowałam kibel i oddawałam mu całą wczorajszą imprezę. Ból głowy nadal był nie do zniesienia...nigdy więcej takich wieczorów. Taaaa, obiecanki - cacanki. Ktoś podszedł i przytrzymał mi włosy, z cwanym uśmiechem na ustach.
- Żyjesz? - zapytał Axl. Wyczułam w jego głosie nutkę rozbawienia, ale też przejęcie i troskę. Spojrzałam na niego, ledwo przytomnym wzrokiem.
- Jak widzisz...nie wiem jak długo - i ponownie nachyliłam się nad muszlą. Obsunęłam się po zimnej ścianie, opierając o nią głowę. Ten chłód był dla mnie ukojeniem. Chłopak przykucnął przede mną i pogłaskał po policzku. - Jak Ty to robisz, że nie masz kaca?
- Lata praktyki, mała. Zresztą nie wlałem w siebie tyle co Ty. Ostro zabalowałaś wczoraj - stał oparty o miejsce, przy którym przed chwilą siedziałam, a ja doprowadzałam się do ładu przed lustrem. Spojrzałam w szklaną taflę i skierowałam wzrok w jego stronę, po czym spuściłam wzrok. Miałam zupełną dziurę w pamięci i od momentu przyjścia Sebastiana z tymi laskami nic nie kojarzę. Nic nie mówiąc wyszłam z łazienki. Wokalista po chwili zrobił to samo. Usiadłam przy stole, zawalonym puszkami i butelkami i oparłam głowę na rękach...normalnie myślałam, że mi ją rozsadzi od środka. W całym domu panowała cisza, nie licząc chrapania niektórych jednostek. Rozglądnęłam się szybko i zauważyłam jak mój blondyn słodko śpi na fotelu. Z zamyślenia wyrwał mnie Axl.
- Jestem chociaż wygodny? - poruszył brwiami, a ja zrobiłam wielkie oczy. Tzn, że ja na nim...
- Spałam na Tobie?
- No, tak konkretnie na moim brzuchu, ale było całkiem przyjemnie - dotknął mojej dłoni i zaczął grzebać w lodówce Skidów. Spojrzałam na niego dziwnie, no bo nie zawsze obcy zaglądają Ci do lodówki...
- Przepraszam - wydukałam w jego stronę, na co się odwrócił z butelką wody w dłoni.
- Daj spokój, nic się nie stało. Ty naprawdę nic nie pamiętasz? - podał mi wodę, którą wypiłam jednym duszkiem. Pokiwałam tylko przecząco głową. Miałam dziurę w pamięci wielkości Wielkiego Kanionu.
- Może to nawet i lepiej - mruknął pod nosem, siadając obok mnie i zwalając wszystko ze stołu. Sam dla siebie jeszcze wziął uprzednio wodę. Siedzieliśmy w ciszy, dla mnie była to bardzo przyjemna cisza. Postanowiłam jednak wypytać Rudzielca o to, co się wczoraj wydarzyło. Może on coś pamięta.
- Powiesz mi, co takiego wczoraj robiłam? Mam nadzieję, że nic złego - lekko się uśmiechnęłam po czym spojrzałam na chłopaka. Jego zielone tęczówki mówiły wszystko...czyli było kiepsko.
- Jeśli całowanie się ze Slashem i o mały włos pieprzenie się z nim na oczach wszystkich, to nic złego to...
- Że kurwa co?! - podniosłam głos, czego od razu pożałowałam.
- Ciszej, bo chyba nie chcesz żeby Duff się o tym dowiedział? - zapytał szeptem. Spojrzałam na niego zaskoczona - Tak, on nic nie wie. Był nieprzytomny, kiedy do tego doszło. - nie powiem, trochę mi ulżyło. To dobrze, że basista o niczym nie wie i chciałam, żeby tak zostało. Wiem, że nic do Saula nie czuję, a to co zrobiłam to był zwykły impuls. Nie mogę zranić Blondasa, nie chcę.
- Może to zostać naszą tajemnicą? - wypuściłam głośno powietrze i popatrzyłam na Axla z nadzieją.
- Jasne. Jeśli kochasz Duffa, to zapominamy o tym. Hudson na bank nic nie kojarzy, więc od niego też się nie dowie.
- Kocham, a to co zrobiłam było...
- Głupie?  - przerwał mi. Musiałam się z nim zgodzić, takie właśnie było. Miałam dużo szczęścia, że nikt więcej o tym nie wie.
- Też, ale nie to chciałam powiedzieć. Wciągnęłam kokę w kuchni, a zmieszana z alkoholem, zrobiła z mojego mózgu sieczkę. - tłumaczyłam. Byłam mu wdzięczna za to, że teraz ze mną jest. Mogę go nazwać prawdziwym przyjacielem.
- Nie bierz tego gówna, dobrze Ci radzę mała. Sama widzisz, do czego to prowadzi - przejął się moim losem? Cały czas patrzył na mnie, a raczej przeszywał wzrokiem.
- Łatwo powiedzieć Axl... - usłyszeliśmy jakieś hałasy z salonu i przeklinanie pod nosem. Ucięliśmy szybko rozmowę. Odwróciłam się w stronę dźwięków i zobaczyłam Sebastiana, potykającego się o własne nogi. Zaśmiałam się pod nosem na ten widok.
- Hej, skąd macie wodę?...Nie ważne - machnął na nas ręką, widząc nasze słodkie i niewinne miny. Sam wyjął jedną dla siebie i opróżnił w natychmiastowym tempie.
- A gdzie Twoje "koleżanki" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu, na co Axl parsknął śmiechem.
- Nie wiem, zmyły się chyba bo nigdzie ich nie widzę. Ale dobre były, zwłaszcza ta mała, ruda... - rozmarzył się chłopak, a ja nie chciałam wiedzieć szczegółów. Spojrzałam na zegar i o mało co nie spadłam z krzesła...12!!!! O kurwa!!! Zerwałam się z krzesła, pognałam do łazienki jakoś uczesać włosy i ruszyłam do wyjścia.
- A Ty dokąd? - usłyszałam za sobą.
- Muszę iść do pracy, bo już jestem cholernie spóźniona. Dzięki za wszystko - ostatnie słowa wyszeptałam i pocałowałam Rose'a w policzek. Z prędkością światła pokonywałam ulice.

Zdyszana wpadłam do księgarni. Musiałam wyglądać jak jakieś zombie, bo klienci się na mnie dziwnie patrzyli. Zauważyłam przed sobą szefa i jego wściekły wzrok. Wiedziałam, że nie zwiastuje to nic dobrego. Miałam tylko nadzieję, że nie skończy się najgorszą możliwością.
- Moon...na zaplecze! - usłyszałam jego władczy ton i zrobiłam tak jak kazał. Usiadłam na jakimś kartonie i czekałam na Pana Spoon'a. Denerwowałam się, bo jego ton nie wróżył nic dobrego. Miałam ochotę zapalić, ale nie miałam przy sobie fajek. W końcu się pojawił i stanął przede mną.
- Proszę Pana, ja to mogę wyjaśnić... - zaczęłam. Szybko starałam się coś wymyślić, żeby wyglądało wiarygodnie.
- Proszę sobie darować. Możesz już tutaj nie przychodzić. - przerwał mi. Spojrzałam na niego.
- Ale tzn, że...
- Jesteś zwolniona! Mam dość tego, co wyprawiasz i znajdę sobie porządnego pracownika - chciałam coś powiedzieć, ale sobie darowałam. Patrzył na mnie wyczekująco - No na co czekasz? Nie chcę Cię tu widzieć, tylko odstraszasz klientów.
- Ciekawe, kto tu przyjdzie za taką małą pensję i jeszcze mając szefa - chuja. Do widzenia! - odgryzłam się i jak szybko weszłam tak szybko zamknęłam za sobą drzwi. Może trochę przesadziłam, ale zasłużył sobie. Tylko, że jemu to nic nie szkodzi, a ja zostałam bez pracy. Świetnie, kurwa. Muszę znaleźć coś nowego, bo Mary sama nie da rady nas utrzymać. Wszystko mi się wali i to naraz. Mały włos i zdradziłabym Duffa i na dodatek straciłam pracę...nie żebym ją jakoś uwielbiała, ale lepsza taka niż żadna. A teraz jestem w czarnej dupie...i nie mogę zapalić. Kurwa, no! Szłam przed siebie, sama nie wiem gdzie. Przeszukałam kieszenie i znalazłam parę dolarów. Wpadłam do jakiegoś baru na jednego drinka, na poprawę humoru. Wiem, że po tych odpałach po alkoholu, powinnam przystopować i mieć wstręt, ale tak nie jest. Wypiłam, zapłaciłam barmanowi.
- Masz może fajki? - rzuciłam w jego stronę, na co tylko pokiwał przecząco głową. Już miałam wstawać, kiedy ktoś podstawił mi paczkę czerwonych Marlboro. Już kocham tą osobę.
- Słyszałem, że chciałaś, to bierz - powiedział męski głos.
- Dzięki - spojrzałam na osobnika i aż mnie wmurowało...przede mną stał Joe Perry we własnej osobie. Musiałam wyglądać jak ostatnia idiotka, bo wybuchnął śmiechem. Potrząsnęłam głową i starałam się myśleć trzeźwo. No nie zdarza się często, żeby gitarzysta Aerosmith częstował mnie fajką.
- Mogę się dosiąść? - zapytał, ale i tak już zajmował miejsce obok mnie. Przytaknęłam i widziałam jak zamawia Jacka. Nie byłam zbyt rozmowna, bo po prostu nie byłam w humorze. Wsadziłam papierosa do ust , a po chwili mężczyzna podstawił mi pod niego ogień. Wreszcie mogłam poczuć ten cudowny smak dymu w ustach. Nic nie odstresowuje tak, jak nikotyna.
- Stało się coś? - spojrzałam na niego. Aż tak to po mnie widać? - Jak chcesz, to możesz się wygadać, to podobno pomaga.
- Właśnie straciłam kurwa pracę - odpowiedziałam, chociaż sama nie wiem czemu się wyżalam gwieździe rocka. Zapewne ma mnie w gdzieś, jak każdy normalny, obcy człowiek. - W ogóle życie jest do dupy.
- To samo dla tej pani - zwrócił się do barmana i po chwili stała przede mną szklanka z brązowym płynem. - Nie ta praca, to będzie następna. Jesteś młoda i ładna, więc jestem pewien że sobie poradzisz.
- Mam na imię Lexy - wyciągnęłam w jego stronę dłoń, bo dotarło do mnie że się nie przedstawiłam.
- Joe, ale to pewnie wiesz - uśmiechnął się i uścisnął moją rękę. Boże jaki ten człowiek jest seksowny, we wszystkim co robi. - Może mogę Ci jakoś pomóc?
- Hehe, nie raczej nie. Nie będę Waszą prywatną dziwką ani nic z tych rzeczy - zaśmiałam się i wypiłam dużego łyka alkoholu. Mój towarzysz wybuchł niepohamowanym śmiechem, po czym na niego dość dziwnie spojrzałam.
- Nie to miałem na myśli, chociaż nadawałabyś się. - odgarnął włosy z twarzy w ten swój seksowny sposób - Myślałem jednak o czymś innym. Mam trochę kontaktów i chętnie Ci pomogę, bo wiem że nie jest łatwo o pracę w takim mieście jak to.
- Dzięki, ale dam sobie radę. Jestem samodzielną dziewczynką - opróżniłam szklankę i wstałam. Mijałam go, kiedy złapał mnie za rękę.
- Trzymam kciuki i może do zobaczenia - pocałował mnie w dłoń, na co oblałam się rumieńcem. Prawdziwy z niego dżentelman.
- Dziękuję za papierosa i za rozmowę - szybko zniknęłam za drzwiami i starałam się ochłonąć. Orzeźwiający powiew wiatru rozwiał moje włosy. Szłam przed siebie, zupełnie bez celu. Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Spokojnie mogłam przemyśleć parę spraw, może natknę się gdzieś na ogłoszenie w sprawie pracy. Niestety nigdzie takowego nie widziałam.

Nie wiem ile czasu tak łaziłam, ale było mi wszystko jedno. I tak nie miałam się dokąd spieszyć. Nagle zobaczyłam przed sobą rozwalony budynek, otoczony stertą śmieci. Przez takie szwędanie się dotarłam do HellHouse. Dlaczego właśnie tutaj mnie nogi poniosły? Cholera wie, ale przynajmniej będę mogła porozmawiać ze Slashem. Chciałam z nim w końcu wszystko szczerze wyjaśnić i prosić go, żeby przestał mnie nękać. Przy okazji wybadam, czy coś pamięta z ostatniej imprezy. Nie bawiłam się w pukanie, bo to i tak nie ma sensu. Przy drzwiach znalazłam odłamki starych gitar, leżące w stercie papierków i petów. Otworzyłam drzwi i okazało się, że w środku jest nieco lepiej niż na zewnątrz.
- Halo! Jest tu ktoś, kurwa?! - krzyknęłam, bo nikogo nie widziałam. Usłyszałam jakiś hałas, jakby coś spadło i zza drzwi pokoju wyłonił się Hudson. Uśmiechnął się na mój widok niemrawo.
- Kogo ja widzę...Co Cię do mnie sprowadza? Duff właśnie poszedł do Ciebie - podszedł do mnie. Nawet lepiej, że nie ma blondasa.
- A gdzie reszta? Ja nie do niego, tylko właśnie do Ciebie... Chcę porozmawiać - dodałam kiedy poruszył zawiadacko brwiami. Już sobie coś pewnie pomyślał...zboczeniec.
- Część została u chłopaków ze Skid Row, Axl gdzieś zniknął, a Izzy poszedł zarobić. Chodź...przecież Cię nie zjem - powiedział zmierzając do tajemniczego pomieszczenia, które okazało się czymś na kształt sypialni. Było tam jedno duże łózko, mnóstwo gitar i oczywiście pustych butelek. Usiadłam na łóżku, a chłopak obok mnie uprzednio odkładając gitarę pod ścianę. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. Mulat cały czas patrzył na mnie, aż w końcu wstał i sięgnął na parapet po paczkę papierosów.
- To o czym chciałaś rozmawiać? - przerwał ciszę, częstując mnie jedną fajką. Zapalił i moją i swoją i oparł się tyłkiem o parapet.
- O nas...tzn bardziej o Tobie. Skończmy już tą cholerną farsę. Przestało mnie już to bawić, a Ciebie? - popatrzyłam na niego, ale ten unikał mojego wzroku.
- No w sumie, masz rację. Kiedyś muszę kurwa zrozumieć, że nigdy Cię nie będę miał, chociaż żałuję - uśmiechnął się do mnie. Mi jednak nie było do śmiechu. Byłam poważna jak nigdy. - Jesteś z Duffem i postaram się nie robić takich głupot jak ostatnio. W ogóle to sorry za te napady i próby gwałtu, ale jeszcze żadna mi nie odmówiła i to dlatego. Ugodziłaś w moje ego, a to najczulszy punkt faceta - odwrócił się do mnie tyłem. Wiem, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale dobrze że zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę.
- Kocham Duffa i nie chcę tego rozpieprzyć. - podeszłam do niego, delikatnie dotykając jego ramię. Odwrócił głowę w moją stronę, rzucając spojrzenie z pod kurtyny ciemnych loków.
- Farciarz z niego. Ale wiesz, że to jest silniejsze ode mnie. Już jestem takim chujem i nic na to nie poradzę, a Ty nie jesteś bez winy. Kusisz mnie za każdym razem, kiedy Cie widzę, wysyłasz sprzeczne sygnały. Kurwa, Lexy... - czyżby pamiętał wczorajszy wieczór? Poczułam się trochę winna, po tym co powiedział, chociaż wiem, że nie może zrzucić winy na mnie. Może jednak ma rację...nie potrafiłam go tak po prostu nie zauważać. Wypuścił głośno powietrze, a ja spuściłam głowę.
- Przepraszam za to co się wczoraj wydarzyło, ja nie panowałam nad sobą i...
- O czym Ty mówisz? - przerwał mi ze zdziwioną miną - Nic nie pamiętam...
- Kurwa...- zaklęłam pod nosem i chciałam się odsunąć, ale złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego.
- Dokończ. Co miałaś na myśli? - wlepiał we mnie to swoje czarujące spojrzenie, a ja czułam że sama sobie szkodzę. Zdecydowanie za dużo gadam.
- Całowaliśmy się i gdyby nie Axl, to pewnie na tym by się nie skończyło. Też nic nie pamiętam, ale Rose mi wszystko powiedział - wydukałam cicho i wyrwałam się z jego uścisku. Widziałam mimowolny uśmiech na jego ustach.
- Kurwa, i ja tego nie pamiętam...- był wyraźnie zawiedziony.
- Przestań! - spojrzałam na niego wrogo - Będę Axlowi wdzięczna do końca życia, że nas rozdzielił, a Ty żałujesz, że tego nie pamiętasz?! - usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami, więc ściszyliśmy głosy. - Obiecaj mi, że nikt się o tym nie dowie, zwłaszcza Duff i że przestaniesz mnie nachodzisz. Po prostu zachowuj się normalnie, tak jak reszta. - próbował się wymigać od odpowiedzi.
- Ok, nic nikomu nie powiem i postaram się, ale nie licz na to, że będę Wam kibicował - spojrzałam na niego  coraz bardziej wściekła - No ale nie zrobię nic głupiego, przynajmniej nie na trzeźwo - uśmiechnął się dumny z siebie, a ja wyszłam trącając go w ramie.
- O cześć! Co Ty tu robisz? - zapytał Izzy, który siedział na kanapie i przeliczał pieniądze. Spojrzał na mnie, przerywając czynność.
- Cześć, właśnie wychodzę - odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Usłyszałam za sobą hałas i kiedy odwróciłam głowę, zobaczyłam Jeffa, stojącego za mną.
- Stało się coś? Ten dupek znowu Ci coś zrobił? - uśmiechnęłam się na jego słowa. To takie urocze, że każdy się o mnie martwi, ale oni naprawdę nie widzą, że potrafię sobie sama dać radę?
- Heh, nie Izzy, wszystko jest w porządku, jeśli można tak powiedzieć. W każdym bądź razie, rozmawialiśmy tylko, nic więcej. - pogłaskałam go po policzku, na co trochę się rozchmurzył. To już sukces, bo do najweselszych osób to on nie należy. - Pójdę już, podobno Duff jest u mnie. Pa - pocałowałam go w policzek i ruszyłam w stronę domu. Nie wiedziałam co mam myśleć, o tej rozmowie z Kudłaczem. Nie mam pewności, czy dotrzyma słowa, ale nie mam wyboru. Mam nadzieję, że naprawdę sobie odpuści, a ja będę mogła w spokoju z nimi przebywać w jednym pomieszczeniu. Została jeszcze kwestia pracy...muszę jak najszybciej coś znaleźć. Postanowiłam też, że pochodzę po klubach i postaram się załatwić jakiś występ dla chłopaków. Zasługują na szansę, zwłaszcza że ostatnio ona im przepadła.





18 komentarzy:

  1. Hahahahaha to takie śmieszne! :D (w sensie nie rozdział, ale kumasz o co chodzi) :P

    Poranek w kiblu... dlaczego zawsze każda dobra impreza musi się tak kończyć? Też zawsze się nad tym zastanawiam xD
    Ooo Axl jaki kochany :P Słodki jest, że się nią tak opiekuję :) I w ogóle fajnie, że przypomniał jej co nieco z imprezy i nie chce powiedzieć o tym Duffowi - dobry przyjaciel, trzymać takiego!
    No, ale nasza kochana Lexy straciła pracę... Szkoda... Ten szef jakiś dziwny. Ja rozumiem, że nie przychodziła do pracy, albo się spóźniała, ale to nie powód, żeby ją wywalać, nie? :P
    Jezusie z Nazaretu! JOE PERRY! <33 Też bym chciała, żeby mi ON podsunął fajkę... ja to bym chyba siedziała i patrzyła na niego z otwartą buzią i śliną ściekającą na podłogę :DD Ale Lexy dała radę i nawet mu się "postawiła" (brakuje mi słowa xD). I te odgarnianie włosów (hahahahahaha - no skąd ja o tym wiedziałam?) :PP
    Nawrócenie Hudsona? Hmm... Ciężko w to uwierzyć, ale może może... kto go tam wie xD W sumie mógłby już dać sobie spokój, ile można :P
    A teraz to co mnie najbardziej jara, a było tak mało: IZZY! :33 Jaki on uroczy, normalnie zjadłabym <33 Tak się słodko troszczy o Lexy awww *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe taaa wiem o co Ci chodzi...może jednak jesteśmy blizniaczkami ;D
      Fajnie że Ci się podobało no a z tym szefem to wiesz...imprezowala, spozniala się i przychodzila na kacu...nie była dobrym pracownikiem :) a co do Perryego to Lexy też było trudno się ogarnąć ale dała radę ;) hehe wiem że mało Izzyego ale wiedzialam że Ci się to spodoba ^^

      Usuń
    2. Bliźniaczki z taką różnicą wieku? Dżizas! :DD
      No wiem, tak tylko napisałam o tym szefie xD No i więcej Isbella! Więcejwięcejwięcej! <3

      Usuń
    3. No wiesz...różnie to bywa :D spoko postaram się go dawać wiecej ale on nie jest ani przyjacielem ani nic wiec ciężko tak się o nim rozpisywać :P

      Usuń
    4. Bliźniaczki umysłowe albo whatever :D
      No wiem wiem, ale to mój Jeff noo ♥

      Usuń
  2. Nie kurwa, to nie Axlowate tak dochowywać tajemnicy - on powinien ją tym szantażować, czy coś. No ale dobra, pogodzę się z tym smutnym faktem...

    Do rzeczy, do rzeczy, kurwa, bo nie umiem się skupić, a to może po tym, że Lexy okazała się taką idiotką, że ... no kurwa! Perry częstuję ją fajką, oferuje LUDZKĄ pomoc, a ona co? Wychodzi, no litości, to w końcu Perry, do chuja i nie można sobie tak po prostu pójść... No, a ten, on występował tylko epizodycznie, czy to coś na dłuższą metę, o ile mogę to tak nazwać? Może Lexy załatwi Gunsom supportowanie Aerosmith? No byłoby zajebiście, poza tym w ten sposób osiągnęłaby swój cel, nie?

    A tak poza tym, to wiesz, wiedziałam, że w końcu szefuńcio wyjebie ją z tej pracy, to było do przewidzenia, podobnie jak to, co zaraz ci powiem, a przynajmniej powinnam, bo ... kurwa, nie wiem jak zacząć, bo to, ya know, uśmiechu raczej u ciebie nie wywoła, ale ... jebać to, szczerość do podstawa, god damn it!
    A tu mam na myśli kilka faktów, które cóż, w oczy się rzucają, ale jakoś - z tego co czytałam poprzednie komentarze - nikt ci uwagi nie zwrócił, tylko obstawiał cukrowanie. Może i się powtórzę, ale teraz chodzi mi o sam fakt, że w tym opowiadaniu się nic nie dzieje, ale w tym sensie, że, ya know, jest wszystko takie słit, i w ogóle chwilowe pseudo kryzysy kończą się dobrze - taki nieustające szczęśliwe zakończenie, a czasem musi się coś wydarzyć, rozumiesz? Wszyscy się kochają, wszyscy są przyjaciółmi i dupa, bo problem taki, że nigdy nie jest tak cukierkowo. Chociaż w sumie dobra, bo to w końcu Twoja fantazja, ale urozmaicenie by nie zaszkodziło - oto moje skromne zdanie.

    Wybacz jeśli cię uraziłam, bo nie taki był zamiar, ale cóż - konstruktywnej krytyki, to ja okazywać(?) czy tam przekazywać nie umiem, od razu wolę człowieka opierdolić. XDDDDDD

    Whatever.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No spoko...nie jestem na Ciebie zła. Przynajmniej wiem co Ci nie pasuje i czego tutaj jest mało :) u mnie Axl jest inny niż zawsze ale to zamierzone ;) a co do Perryego to on jeszcze wróci ale to za jakiś czas dopiero...Lexy jest po prostu samodzielna i chce wszystko sama robić. Mam nadzieję że nie zniechecilam Cie do mojego opowiadania ;)

      Usuń
  3. eno, Hudson, nie poddawaj się kurdeeee xD bądź mężczyzną i walcz! :D

    Axl w roli wujka dobra rada? Ciekawie, nie powiem :D
    a jeśli o Joe chodzi. O kurde, kurde. Ja bym fuche przyjeła bez zająknięcia. Nawet jeśli miałabym im kable na koncertach podpinać, czy instrumenty nosić hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie Hudson nie należy do osób które tak łatwo się poddają ;) a co do Joe to jeszcze kiedyś powróci :D

      Usuń
  4. Czytam rozdział i myślę "Kurde, chyba pomyliłam blogi i jeszcze raz weszłam do Starlight..." No serio, bliźniaczki! ;D A jesli chodzi o rozdział to... <333333333333333333333333333 Lexy ma być z Duffem, proszę! I JOE <3 Chcę go więcej, w ogóle więcej Aerosmithów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe no wiem...kurde nie mam pojęcia dlaczego wpadają nam do głowy takie same pomysły a wcale ich ze sobą nie konsultujemy :D Lexy będzie z Duffem to jest pewne...a Joe i całe Aerosmith jeszcze się pojawią :) dziękuje za komentarz ^^

      Usuń
  5. Tatusiek mojej bohaterki zawitał u Cb :D
    kto by pomyślał, że Axl taki wujek dobra rada się zrobi, a Slash jest trochę taki..hmm... nachalny?
    I całe szczęście, że Duff wtedy zgonował gdy ona się z nim całowała!

    zapraszam do mnie
    http://crazy-rock-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no zawitał :D i jeszcze wróci...
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  6. Świetny rozdział!!
    Jestem tylko ciekawa czy Rose rzeczywiscie dochowa tajemnicy czy też nie... chociaz bardziej możliwe jest że to Slash się wygada McKaganowi no ale tak wgl to mam nadzieje że się o tym wgl nie dowie :D
    No i wielka szkoda że straciła prace mam nadzieje że sobie pooradzi no i w koncu wazne jest to ze ma przyjaciol a robota sie jakas zawsze znajdzie :D
    Czekam na wiecej.
    No i wybacz za ten beznadziejny komentarz. I tak jestes zajebista :***

    ~xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No skoro jesteś ciekawa to nie pozostaje Ci nic innego jak czekać na kolejny rozdział :) a ja nic Ci nie zdradzę..kto by nie chciał mieć takich przyjaciół...nawet porażki lepiej się znosi :) dziękuje bardzo za komentarz który wcale nie był beznadziejny :* to Ty jesteś genialna a ja co najwyżej się staram ^^

      Usuń
  7. http://nothing-to-kill-or-die-for.blogspot.com/
    nowy

    a komentarz zostawię po egzaminach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. 39 year-old Programmer Analyst I Hobey O'Hannigan, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like Godzilla and Yoga. Took a trip to Historic City of Sucre and drives a G-Class. Podobne strony

    OdpowiedzUsuń