środa, 6 lutego 2013

Rozdział 7

Nie zabijajcie mnie za ten nagły zwrot akcji, proszę :) I komentujcie, bo jestem bardzo ciekawa, co o tym myślicie...więcej wyjaśni się w następnych rozdziałach. Miłego czytania i komentowania :D

Skończyłam właśnie pracę i szczęśliwa, że jakoś przetrwałam ten dzień, szłam brudnymi uliczkami L.A. Przestało padać, więc postanowiłam się przejść i pomyśleć. Moje myśli krążyły wokół wczorajszego dnia i dzisiejszego poranka. Myślałam o Scottim, Slashu i tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, a na dodatek nie mogłam się pozbyć z głowy Duffa. Mam totalny mętlik i nie wiem co robić. Rozmyślając tak i mijając różne stare, zaniedbane budynki, wpadłam na pomysł urządzenia babskiego wieczoru z Mary. Dawno nie rozmawiałyśmy tak naprawdę szczerze, a dzisiaj jest na to wręcz idealna okazja. Przyda mi się taki wieczór zwierzeń. Zadowolona, z uśmiechem na ustach, weszłam do monopolowego  i kupiłam dwie butelki wina i paczkę Marlboro. W domu pewnie nic nie zostało, po wczorajszej imprezie, a bez tego się nie obejdzie. Z jakiegoś, nieznanego mi powodu, poprawił mi się humor. Nawet wrzuciłam drobne jakiemuś żebrakowi. Kurwa, sama siebie nie poznaję. Cieszyłam się, że mój przyjaciel wrócił i że go odzyskałam, ale teraz wszystko się popierdoliło. Zyskałam nowych znajomych, którzy są świetnymi ludźmi, ale chyba straciłam kogoś mi najbliższego. Dotarłam do domu  i swoje kroki skierowałam do salonu. Pokój lśnił czystością, aż miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam moją współlokatorkę z tym samą.
- Mary! Jesteś? - zawołałam, bo nikogo nie widziałam na parterze, a wszędzie panowała cisza. Po chwili usłyszałam stukot na schodach i pojawiła się blondynka.
- Jestem. Musiałam się przebrać - spojrzałam na nią ze zdziwieniem - Długa historia, nieważne.
- No to będziesz miała okazję mi wszystko opowiedzieć, bo robimy sobie dzisiaj babski wieczór. Tylko my, szczere rozmowy i butelki wina - pomachałam alkoholem w dłoniach - Liczę na Twoją pomoc, bo sama sobie nie poradzę.
Uśmiechnęła się i przytaknęła z radością. Poszła do kuchni po kieliszki, a ja włączyłam płytę Led Zeppelin.

- Głupio mi, że Cię tak zostawiłam samą z tym całym chlewem rano. Przepraszam - powiedziałam jak wróciła. Usiadłyśmy na kanapie.
- Daj spokój. Nie byłam sama, chłopcy zostali i mi pomogli. Znaczy część ich została, bo reszta się zmyła.
- To dobrze, że chociaż ktoś Ci pomógł. Nieźle wczoraj naśmieciliśmy.
- Taaaa, ale zabawa była świetna. Całkiem fajni Ci koledzy Scottiego, no i Gunsi również - uśmiechnęła się i podała mi kieliszek wypełniony czerwonym trunkiem, po tym jak się zdołałyśmy uporać z otwarciem tej cholernej butelki.
- No fajni, fajni...a zwłaszcza jeden, co? - spojrzałam na nią wymownie, a ta się zarumieniła. - Szkoda tylko, że moja przyjaźń chyba się skończyła.
- Co Ty pieprzysz? To o nim chciałaś porozmawiać, tak? Zależy Ci na nim? Co ja się pytam...
- Sama nie wiem, co czuję i w tym jest problem. Wszystko się spierdoliło i on nie chce nawet ze mną rozmawiać. Na dodatek cały czas myślę o Duffie - Mary zrobiła wielkie oczy - No kurwa coś mnie do niego ciągnie...
- No to kochana, nie zazdroszczę Ci. Chyba musisz to sama przemyśleć, ale wygadać się możesz -  opowiedziałam jej, co się działo podczas imprezy na tarasie i rano, kiedy jeszcze spała, a ja miałam starcie na linii Slash - Scotti. Mary słuchała i dolewała nam wina.
- O kurwa, to się faktycznie porobiło. Ty naprawdę nie widzisz, jaki on jest o Ciebie zazdrosny i jak się martwi? No tak, tylko że jest jeszcze blondyn...A Slash to zwykły chuj i tyle. Wczoraj, po tym jak mu dałaś kosza, prawie mnie zdepnął, jak wychodził. Stwierdził, że idzie na dziwki, skoro Ty mu nie dałaś - aż mnie nosiło jak to usłyszałam.
- Wiem, że chodziło mu tylko o seks, ale przez niego mam same problemy - siedziałyśmy tak i nawet nie wiem kiedy wypiłyśmy całą butelkę.
- Znasz Scottiego lepiej niż ja, ale jest uroczy, słodki i widać, że nadal coś do Ciebie czuję. Idź z nim porozmawiaj, wyjaśnij i zobaczysz, wszystko będzie dobrze - uśmiechnęłam się i zabrałam za otwieranie kolejnej flaszki. Tym razem poszło lepiej niż za pierwszym razem.
- Masz rację. Pójdę do niego, ale jeszcze nie teraz. Oboje potrzebujemy trochę czasu, żeby ochłonąć i wszystko przemyśleć. Nie wiem, co ja bym bez Ciebie zrobiła  - przytuliłam ją. - Ale teraz opowiadaj, co tu się działo pod moją nieobecność. Czyżby Bolan dotrzymał Ci towarzystwa? - spojrzałam na nią z podniesioną brwią.
- No między innymi, tak. - spuściła głowę.
- Ha, wiedziałam. Podoba Ci się, co? Opowiadaj wszystko ze szczegółami - usiadłam wygodnie i zamieniłam się w słuch. Musiałyśmy rozmawiać długo, bo na dworze zrobiło się ciemno, a nam powoli szumiało w głowach od ilości wypitego alkoholu. Mary opowiadała mi co mnie ominęło, a w tle nadal było słychać ciche dźwięki gitary Page'a i uspokajający głos Planta. Dobrze wiedziałam, że między nimi iskrzy i mam nadzieję, że coś z tego będzie, bo Rachel to naprawdę fajny facet.
- No i to już wszystko. Sama nie wiem, ale chyba nie traktuję go jak zwykłego kolegę. Nic nie będę przyspieszać, niech się dzieje co chce - skończyła swój wywód.
- Życzę Ci, żeby Wam się udało. Zadzwonisz do niego? W końcu z jakiegoś powodu zostawił swój numer - uśmiechnęłam się do niej i pomachałam pustą butelką.
- Chyba nam trochę zeszło, ale potrzebowałam tego - wybuchnęłyśmy śmichem - Nie wiem czy zadzwonię...może za parę dni.
- Tak, mi też się taki wieczór przydał. Dobra, idę zapalić - ruszyłam na taras, wyciągając z kurtki paczkę czerwonych. Lekko się zachwiałam, ale nie było źle. Wyszłam na świeże powietrze i zaciągnęłam się mocno, przymykając oczy. Ulżyło mi, kiedy się wygadałam i czułam się dużo lepiej psychicznie. Jednak nadal nie jestem pewna co czuję do gitarzysty Skid Row. Może to zwykłe przywiązanie i sentyment? Cały czas moją głowę zaprzątał pewien wysoki blondyn o imieniu Duff. Miał coś w sobie, co mnie przyciągało. Do tego jest cholernie seksowny i też słucha punk rocka. Kurwa, gdyby to wszystko było prostsze. Wyrzuciłam papierosa i wróciłam do salonu. Mary wynosiła butelki i kieliszki, a ja wyciągnęłam płytę z gramofonu, bo i tak się skończyła.
- Może oglądniemy jakiś film? - wychyliła się z kuchni blondynka - Zrobię jakieś kanapki, co?
- No jasne. Pomogę Ci - odpowiedziałam i poszłam do przyjaciółki. Uwinęłyśmy się szybko i po 10 minutach, miałyśmy talerz pełen pysznego jedzenia. Włączyłyśmy telewizor i akurat leciała jakaś komedia. W mgnieniu oka talerz był pusty, a my tarzałyśmy się po podłodze ze śmiechu. Dawno się tak nie ubawiłam oglądając film. Spojrzałam na zegar, było po 1 w nocy.
- Kochana, ja idę do siebie, bo padam na twarz, a jutro niestety robota czeka - wstałam, odnosząc talerz.
- No, ja też się zbieram. Dobranoc - pocałowała mnie w policzek i zniknęła na górze. Poszłam w jej ślady i znalazłam się pod prysznicem. Starałam się chociaż przez chwilę nie myśleć o moich rozterkach miłosnych. Przebrałam się w majtki i za dużą koszulkę z logo anarchii i położyłam się do łóżka. Przykryłam się kołdrą, odpływając w objęcia Morfeusza.

Budzik obudził mnie następnego dnia. Wstałam, zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam do pracy.I tak codziennie. Zero wieści od chłopaków, nie miałam z nimi kontaktu od tamtej imprezy. Od czasu do czasu wpadli Wild Riot, pogadaliśmy i znów powrót do rutyny. Na szczęście dzisiaj już piątek. Szef zdecydował, że nie będziemy od teraz pracować w soboty. Mi ten pomysł przypadł do gustu, bo wiadomo co się robi w weekend. To była chyba najlepsza wiadomość w tym tygodniu. Przemierzałam właśnie ulice Miasta Aniołów w piątkowe popołudnie, paląc papierosa i myśląc, gdzie tu by się dzisiaj wybrać. Znowu nastały upały i wprost żar lał się z nieba. Ubrana w krótkie szorty ledwo zakrywające tyłek i czarną bokserkę z logo Rolling Stones, przedzierałam się przez zatłoczone chodniki, żeby w końcu dotrzeć do domu. Ludzi było tak dużo, że nawet nie byłam w stanie zobaczyć co jest przede mną. W sumie co się dziwić...dzisiaj piątek. Miałam już dość tego upału, przeciskania się i dotyku obcych facetów na swoim tyłku, podczas próby wyminięcia ich. Dotarcie do mojej okolicy zajęło mi 40 minut, kiedy w normalnych warunkach pokonuje tą drogę w 25 minut. Na szczęście widziałam już na horyzoncie dom. Chciałam tam już być, zjeść coś dobrego i napić się zimnej wody...o niczym innym nie marzę. Będąc parę kroków od domu, zaczęłam przeszukiwać torbę w poszukiwaniu kluczy. Jak wiadomo kobieca torebka nie ma dna, także nic nie mogłam w niej znaleźć. W końcu znalazłam to co chciałam i o mało nie wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę, a przed moim domem stał Duff.
- Yyy cześć. Co Ty tu robisz? - zdjął okulary z nosa i popatrzył na mnie. Poszłam w jego ślady i zrobiłam to samo. Był w koszulce bez rękawów a na nogach miał kowbojki. Już widzę jak się gotował na tym słońcu.
- Czekam na Ciebie, a nikogo nie ma w domu i smażę się tu jak jakaś pierdolona frytka - uśmiechnął się i odgarnął włosy z twarzy.
- No to zapraszam do środka, bo tu się nie da wytrzymać - przepuścił mnie przodem i szedł za mną. Rzuciłam torbę gdzieś w kąt i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam 2 butelki wody z lodówki.
- Trzymaj! - rzuciłam w jego stronę i sama wzięłam łyka swojej - Tego mi było kurwa trzeba. - Widziałam jak za jednym zamachem wypił całą zawartość i wyrzucił butelkę do kosza.
- A co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam, przechodząc do salonu. Blondyn podążał za mną i rozwalił się na kanapie. Usiadłam obok niego i patrzyłam wyczekując na odpowiedź. Jak tylko się pojawił znowu miałam to uczucie w brzuchu. Tak dawno nie widziałam się z żadnym z nich i dzisiaj nagle właśnie on stoi pod moimi drzwiami. Wyglądał cholernie seksownie, lekko spocony w tym podkoszulku. Lexy opanuj się...
- Bo chciałem tzn. chcieliśmy z chłopakami zaprosić Was na nasz pierwszy koncert. - widziałam, że kiedy to mówił uśmiechał się i jego oczy błyszczały. Był podekscytowany i szczęśliwy.
- Koncert? No to gratuluję. Jasne, że przyjdziemy a kiedy?
- Dzisiaj o 21 w The Troubadour.
- Bardzo się cieszę, że Wam się udało i z miłą chęcią zobaczę was w akcji - przytuliłam go. Naprawdę byłam z nich dumna, mimo że nie słyszałam nigdy jak grają.
- Dlatego się nie odzywaliśmy. Jak się dowiedzieliśmy, że jest taka okazja no to zrobiło się takie zamieszanie, że kurwa szok. Próba za próbą, wymyślanie nowego repertuaru itd.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Dobrze rozumiem, że mieliście obowiązki - puściłam do niego oczko. Cały czas się na mnie patrzył.
- Zjesz coś? Bo miałam zamiar upichcić jakiś obiad - przerwałam tą niezręczną ciszę.
- Bardzo chętnie, ale muszę lecieć, bo mamy próbę a Axl mnie zajebie, jak się spóźnię - wybuchnęliśmy śmiechem - Spina się przed tym koncertem, ale w zasadzie każdy z nas jest trochę zdenerwowany. Także będę się zbierał. Dzięki za wodę - odprowadziłam go do drzwi.
- Nie ma sprawy. Miło było Cię widzieć.
- Do zobaczenia wieczorem - pocałował mnie w policzek, zahaczając o kącik moich ust. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Puścił do mnie oczko i wyszedł z uśmiechem satysfakcji na ustach. Teraz już wiedziałam, że nie zrobił tego przez przypadek.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam już sama do siebie.
- Cześć! Właśnie minęłam się z blondynem. Był tu? - do domu weszła Mary. Ja nadal stałam w tym samym miejscu. Cały czas byłam w lekkim szoku, nie wiem dlaczego. Niby nic się nie stało, a ja się zachowuję jak popierdolona nastolatka. - Hehe, czyli był.
- Yyy co? No tak. Zaprosił nas na ich dzisiejszy koncert. - wróciłam do świata żywych i odpowiedziałam w końcu dziewczynie. Już się boję, co sobie o mnie pomyślała.
- Koncert...no nieźle. Robią postępy widzę. Coś tu się wydarzyło pod moją nieobecność? - popatrzyła na mnie.
- No co Ty. Co niby miało się wydarzyć? Zwykła rozmowa i tyle - chciałam skończyć ten temat. Zaczęłoby się wypytywanie, a ja nie miałam teraz na to ochoty. Zresztą sama nie wiedziałam, co czuję. Poszłam do kuchni, a blondynka zniknęła na górze. Stałam przed lodówką i myślałam co ugotować.  Zrobiłam jakiś makaron z sosem i po godzinie, zajadałyśmy się daniem.
- A gdzie  i o której, tak w ogóle jest ten koncert? - zapytała Mary, gdy skończyłyśmy.
- O 21 w The Troubadour. W końcu jakaś okazja do imprezy, bo już miałam dość tej monotonii. - oparłam się o krzesło i bawiłam widelcem. - A dzwoniłaś do Rachela?
- Nie. Jakoś nie jestem pewna czy powinnam i nawet nie wiem co powiedzieć.
- Przestań! Skoro zostawił Ci ten numer, to chyba liczy na to, że z niego skorzystasz. - przekonywałam ją. Wstała i zabrała się za sprzątanie po obiedzie, a ja poszłam do siebie. Wyciągnęłam zapomnianą, zakurzoną gitarę i usiadłam z nią na łóżku. Nastroiłam, bo wydawała okropne wręcz dźwięki i zaczęłam grać "Dream on" Aerosmith.

Duff:
Zmierzałem do sali prób z uśmiechem na twarzy. Cieszyłem się jak jakiś psychol. Najlepsze jest to, że  ja kurwa sam nie wiem dlaczego. Czyżby to była zasługa tej ślicznej, drobnej brunetki, u której przed chwilą byłem? Cholera...tak bardzo nie chciałem wychodzić. Miałem ochotę zjeść z nią ten pieprzony obiad, ale Axl sobie kurwa wymyślił próbę. I wszystko szlag trafił. Mimo, że się uśmiechałem, to w środku aż mnie nosiło. I tak przemierzałem ulice zalane słońcem i upalnym powietrzem. Wyminęła mnie jakaś skąpo ubrana laska i puściła mi oczko. Oglądnąłem się za nią i jak gdyby nigdy nic, poszedłem dalej. W końcu otworzyłem drzwi z taką siłą, że o mało nie wyleciały z zawiasów. Podszedłem do chłopaków i zabrałem swój bas.
- O szanowny pan do nas wrócił. Czekaliśmy tu na Ciebie Duff! - wydarł się na mnie wściekły Axl. Pokazałem mu tylko środkowy palec i zacząłem gadać ze Stevenem. Wypytywał mnie o dziewczyny i czy się zgodziły przyjść. Miał jak zwykle zaciesz na gębie, co od razu poprawiało humor.
- Kogo nasz blondas zaprosił? Jakieś panienki? - podszedł do nas Slash i walnął mnie z łokcia w bok. Wyjaśniłem mu gdzie dokładnie byłem, jak już podsłuchał. Kiedy się dowiedział, że zaprosiłem Mary i Lexy to się nieźle wkurwił.
- Te dziwki? A po chuj nam one? Mogłeś się trochę wysilić... Z nimi to się nie zabawimy - kiedy to powiedział, aż mocniej złapałem bas w dłonie.
-  Nie mów tak o nich, słyszysz? - wycedziłem - To, że Ci nie dała, nie znaczy że my jej nie lubimy, kurwa!
- Heh, nie łudź się, że sobie poruchasz... to nie ten typ bracie - już miałem go złapać za koszulkę i popchnąć, ale Axl się wydarł, że mamy w końcu zacząć grać, a nie się kłócić o baby. Odszedłem jak najdalej od Slasha i robiłem swoje. Byłem tak wkurwiony, że miałem ochotę wyjść i coś rozwalić.  Zdarzało mi się mylić dźwięki, za co obrywało mi się od Rudego. Jakoś udało nam się zagrać wszystkie piosenki. Odłożyłem bas, zapaliłem fajkę i poszedłem przed siebie, jak najdalej stąd.
- A Ty dokąd? Za 2 godziny mamy koncert i chcę Cię tam widzieć McKagan!!! - wydarł się za mną wokalista. Odpowiedziałem mu jakże uprzejmie "spierdalaj" i poszedłem, gdzie mnie nogi poniosą. Co on sobie kurwa myśli? Że mi na tym koncercie nie zależy? Przyjechałem tu po to, żeby zostać gwiazdą rocka i tak będzie. Wszedłem do jakiegoś parku i kopałem każdy kamyczek na mojej drodze, żeby się wyładować. Wiem, że Slasha duma nie pozwala mu się zachować inaczej, ale przegiął. W końcu poznałem...wszyscy poznaliśmy, dziewczynę która nie włazi od razu do łóżka. Można z nią porozmawiać, poimprezować, posłuchać muzyki...kobieta-ideał. Fajnie jest tak po prostu spotkać normalną osobę, nie tylko do dymania. Chociaż nie powiem, że bym nie chciał. Jest tak seksowna i urocza, że nie byłbym sobą, ale z nią jest inaczej niż z każdą inną. Dawno nie miałem prawdziwej dziewczyny, nie licząc tych na jedną noc. Chodząc tak bez celu i rozmyślając o ślicznej brunetce, postanowiłem zajść do monopolowego po Nightrain'a, żeby się znieczulić. Nie wiedziałem która jest godzina, dlatego po opróżnieniu butelki, postanowiłem wrócić do chłopaków, żeby zdążyć na występ. Jestem tak podekscytowany jak kurwa jeszcze nigdy. Dzisiaj nasz wielki dzień i cała Ameryka dowie się o Guns and fucking Roses.

28 komentarzy:

  1. Babskie wieczory zawsze najlepsze :D Fajnie, że tak sobie szczerze i od serca pogadały :P
    O.O Czyżby Lexy czuła coś do Duffa? ^^ No i on do niej też! Ten pocałunek na pewno nie był przypadkowy, o nie! :DD
    Ale co ze Scottim? Wydaję się, że on coś do Lexy czuję, więc mam nadzieję, że jak najszybciej ze sobą pogadają i wszystko wyjaśnią ;)
    Duff jako frytka hahahahahaha :DD rozwaliło mnie to xd
    I Mary ma kurde zadzwonić do Rachela! :D
    Pierwszy koncert *___* fajnie fajnie, niech Ameryka się dowie o Najniebezpieczniejszych Zespole Na Świecie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę Cię zabić bo kto napisze kolejny odcinek? :)
    Podoba mi się to jak opisujesz Duffa. Jakie to miłe, że jest takim romantykiem. A na Slasha jestem zła. Idiota. Mam nadzieję, że jakoś się to ułoży. No i Mary. Należy się dziewczynie trochę miłości.
    Eh, też bym chciała być na tym pierwszym koncercie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się że mnie oszczedzisz :D myślę że się ułoży ;) no a kto by nie chciał byc na tym koncercie?:) Dziękuje za komentarz

      Usuń
  3. Ja bym się tam nie zastanawiała i wybrała Duffa, haha. Od razu do niego leciała i rzuciała mu się na szyje. Co tam Scotty.. dobra, ale Lexy ma mały problem. Scotta w sumie zna dłuzej, Duffa to wcale, ale za to ona ją jara. No ta.. kogo Duff nie jara? Nie znam takiej osoby... :D
    Hmm, no i widać też, że Duff jara się Lexy, bo mu nie wskoczyła od razu do łózka. W sumie, to na blogach zauważyłam dość zabawny tok myślenia bohaterów męski. Cenią sobie dziewczyny, które własnie są takie porządne, które mają zaday, które od razu nie wskakują do łóżka, ale z drugiej strony, jak się trafi taka panienka lekkich obyczajów, co da się zerznąc od razu, to nią nie pogadzą. W sumie, to mi się tu odznacza to trochę taką hipokryzją. Ale cóż, przedmiotowe traktowanie kobiaty ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. fak jea! jako że Duffowa poległa po 8 godzinach uczenia się postanowiłam odpocząć i przeczytać
    iiiii...
    1.prawie mnie zdepnął, jak wychodził. -> zdepnął? hmmm... nadepnął, zdeptał, staranował... ale zdepnął? xd
    2.Przemierzałam właśnie ulice Miasta Aniołów w piątkowe popołudnie, -> nie nie nie i jeszcze raz nie! czytałam to zdanie chyba 5 razy i za chuj mi nie gra... właśnie i piątkowe popołudnie wybitnie mi się gryzą
    3. Wiem, że Slasha duma -> kochana... najpierw rzecz później osoba własciciel... to nie angielski ;p

    omnomom wybierac między Hillem i Duffem? niestety... Scotti to żadna konkurencja :D

    widzę że to Rose poruszyła kwestię szanowania i pieprzenia... szacunek jedno (chwała ci panie że jednak wykazują takie eee... cechy/odruchy?) a pragnienia i chęć eee... ulżenia sobie to drugie :D dobrze że przynajmniej ruchają te panienki a nie zmuszają do tego dziewczyn które "szanują"

    Slash... hahaha rośni nam kolejny skurwysyn Slash :D łiiiiiiiiii

    ej ej! więcej Izza i Rachela! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie więcej...postaram się ;) na pewno Rachela...no niby nie konkurencja, ale mimo wszystko zna Hilla lepiej :D nie zwrocilam uwagi...faktycznie średnio brzmią te rzeczy o ktorych wspomnialaś

      Usuń
  5. Huhuu, dobrnęłam do końca ;p
    podoba mi się Twój styl pisania - czego o każdym blogu tego typu powiedzieć nie mogę ;)
    chuuj niezły z tego slesza tutaj xD
    weny życzę i wpadać obiecuję na kolejne części,
    amen ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za jakże miłe słowa :) noo taki troszkę, ale myślę, że się poprawi :D zapraszam zapraszam

      Usuń
    2. no nie gadaj że chcesz zmienić chuja Slasha na aniołka! ;p bierz przykład ze mnie! słodki Slash jest mniej pociagający niż ten zły :D

      Usuń
    3. Nie powiedziałam że mam taki zamiar :D Slash i aniolek? Proszę Cię ;) każdy woli bad boyow

      Usuń
    4. a moim przypadku? każdy woli słodziutkiego Izzyego niż dupka Slasha xd

      Usuń
    5. Są gusta i gusciki ;) ja tam lubie i slodkiego Izzy‘ego i dupka Slasha :D

      Usuń
  6. Nadrobiłam! Przeczytałam wszystko od deski do deski ;) pod każdym rozdziałem starałam się zostawić komentarz co było trudne, bo ciekawość co będzie dalej nie dawała mi się kupić i nie pozwalała napisać czegoś sensownego ;P
    Od początku: cieszę się, że w ogóle trafiłam na Twojego bloga, ponieważ strasznie mnie zaciekawił, historia jest świetna, mam nadzieję, ze będzie jeszcze lepsza ;) do tej pory nie spotkałam sie jeszcze z podobnym opowiadaniem, a uwierz mi czytałam ich dużo i o podobnej tematyce. Po za tym świetnie piszesz, podoba mi się Twój styl, mało tego, piszesz ciekawie co przyciąga uwagę czytelnika.
    Mary i Lexy to bardzo fajne dziewczyny, polubiłam je od razu, no może Lexy trochę bardziej ;P
    Co do Lexy no to faktycznie nie jest w ciekawej sytuacji, Scott, Duff, Slash... Chociaż z tym ostatnim pewnie nie będzie wiązać większych nadziei ze względu na jego chamskie zachowanie. Ale w dalszym ciągu pozostaje jej trudny wybór... W sumie Scotta już zna, byla z nim, wie jaki jest i w ogóle, widać, że coś do niego czuje... A Duff? Hm, mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni niebawem ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnej notki, chciałabym się JUŻ dowiedzieć jak przebiegnie koncert Gunsów, no i przede wszystkim, co na nim się wydarzy... Oczywiście poinformuj mnie jak tylko dodasz nowy, świeżutki rozdział, będę czekać z niecierpliwością ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i Twój blog ląduje u mnie w polecanych ;)

      Usuń
    2. Dziękuje kochana ! Jesteś cudowna za te wszystkie miłe słowa :) oczywiście też dodam Cie do polecanych i dziękuje że nadrobilaś ;)

      Usuń
  7. Wiesz, na nagły zwrot akcji mi to nie wygląda, przynajmniej nie aż taki, bo w końcu się wyjaśniła akcja z imprezy - dlaczego Duff był dla Lexy taki, a nie inny
    Ale to nie ważne, przejdę do konkretów - jak choćby to całe "odwzajemnione uczucie" do żyrafy, ale też z drugiej strony jest jeszcze Scotti, wiec mamy dylemat... Chociaż obydwoje - przynajmniej ja to tak widzę - zachowują się podobnie, wiesz, te ciągłe bronienie Lexy i w ogóle, jak tacy ... tacy pierdoleni obrońcy moralności i cholerni dżentelmeni. A mam na myśli tu szczególnie Duffa - przyszedł do niej i bez żadnych "podejrzanych" zachowań i spojrzeń oznajmił jej o koncercie... A to ciekawe :>
    A, i jest jeszcze jedna jedyna rzecz, której sie dopatrzyłam - Wild Riot. Z tego co pamiętam oni tu raczej nie mięli żadnej kwestii i nie znaczą za dużo, wiec ... są zbędni(?) nie wiem, chyba, że masz jeszcze na nich jakieś niecne plany, hm? : 3

    No, to tyle. Wybacz, że dzisiaj krócej, bo ... cóż, pech chciał, że brak weny znowu zajebał mi z liścia w ryj. ;____;

    OdpowiedzUsuń
  8. Heeej! Właśnie dodałam kolejny, nowy rozdział, zapraszam ;)
    http://living-in-a-fucking-dreams.blogspot.com/
    P.S fajne zdjęcie w tle ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na 20 rozdział!
    http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy rozdział, zapraszam ♥ http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-86.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwaga uwaga! Przed przeczytaniem tego komentarza należy skontaktować się z psychiatrą lub terapeutą.

    Właśnie skończyłam czytać całe opowiadanie, od deski do deski i jestem pod mega wrażeniem *_* Tak bardzo mi się spodobał rozdział, w którym Slash tańczył z tą laską w klubie, że nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem całej reszty.

    Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że ona będzie ze Slashem, ale taki tok zdarzeń mile mnie zaskoczył i teraz trzymam kciuki za Duffa. Co do chłopaków ze Skid Row czy Wild Riot to ich również kocham.
    Przez te kilka godzin zdążyłam się wciągnąć w fabułę i mimo, że jeszcze nie do końca ogarniam wszystkie wątki to wiem, że będę tu stałym bywalcem (witam w polecanych!) xD

    Slash, mimo tego, że zachowuje się jak chuj, to jest moim osobistym ulubieńcem tego opowiadania, ponieważ mam słabość do takich niegrzecznych postaci. To jego lekceważące podejście do życia, kobiet i imprez aah ♥
    Lexy, nawet bez patrzenia w zdjęcia z bohaterów, wyobrażałam sobie jako taką zajebiście seksowną i ładną brunetkę i to się sprawdziło! Ona ma taki fajny charakter i ogólnie przypadła mi do gustu jako bohaterka xD
    Mary Jane również jest piękna i w ogóle zajebista, ale ją lubię tak jakoś mniej. Co prawda wielbię te momenty, w których jest sama z pięknisiem, który wpadł jej w oko.
    Duffiasty jest boooski! Zaskoczyło mnie to, że on nie chce jej po prostu wyruchać tylko liczy na coś więcej, ale to oczywiście było baardzo miłe zaskoczenie xD
    Mam nadzieję, że będziesz mnie info...a tak! wpisać się do zakładki, już się robi xD

    No to chyba wszystko, a przynajmniej większość tego, co chciałam napisać xD

    Czekam na kolejne i pozdrawiam serdecznie! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow dziękuje za taki długi i wyczerpujący komentarz ;) cieszę się że do mnie zajrzalaś :D oczywiście bede Cię powiadamiać, to będzie przyjemność tak jak czytanie Twojego komentarza. Uwielbiam takie <3 również pozdrawiam

      Usuń
  12. Hyhy no to szykuj się na nękanie :D
    Kiedy nowy? ♥

    Jak już napiszesz swój to zajrzyj i do mnie na 87. rozdział xD http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-87.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nękanie? :D to czysta przjemność...nie wiem kiedy, bo stanęłam w martwym punkcie i nic nie napisałam praktycznie w tym tygodniu, ale postaram się poprawić ;)
      a do Ciebie już zaglądam :D

      Usuń
    2. no ja czekam na nowy, czekam ♥

      I znowu zapraszam na kolejny rozdział ehh http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-88.html

      Usuń
  13. Nowy! http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Osz kurna, ale zapieprzam z tymi rozdziałami o.o nowy http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-90.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam ;D
    Skomentuje dopiero następny rozdział, bo teraz mie mam czasu, ale podoba mi się.. Tylko mnie poinformuj!

    OdpowiedzUsuń
  16. This is specially truthful the use of gen fx, it is
    Unremarkably safe to occupy the growth_hormone_injections.
    This way that if you compound it - a distaff internal secretion responsible for
    the delicate operations of the cleaning woman's torso.

    Here is my web blog; http://genfxscams.com/genfx-review

    OdpowiedzUsuń